Skoki w Wiśle: Ogromna niesprawiedliwość. Wydało się, jak naprawdę wyglądają przeliczniki za wiatr
Wiatr podczas zawodów skoków narciarskich odgrywa jedną z kluczowych, o ile nie kluczową rolę w odległości, jaką uzyskują kolejni zawodnicy. Dla większej sprawiedliwości FIS wprowadził przed laty rekompensatę za warunki wietrzne, jednak sposób jej obliczania wcale nie jest łatwy do znalezienia. Okazuje się bowiem, że na oficjalnej stronie FIS i w dokumentach federacji próżno szukać jakichkolwiek informacja na ten temat. Można za to znaleźć masę nieistotnych przepisów.
- W kilku miejscach mogę przeczytać, że na zeskoku musi być 8 wstążek, które pokazują kierunek wiatru dla sędziów, ale nie dowiedziałem się, jak liczy się punkty za wiatr. Punkty, które składają się na notę decydująca o wyniku zawodów… - relacjonował Myśliwiec w swoim materiale.
W oficjalnych dokumentach FIS-u znaleźć można również nawet takie informacje jak to, kto jest kontrolerem śniegu podczas danych zawodów, a także wytyczne co do pokoju kontroli skoczków. W tym wypadku podane są nawet restrykcyjne wymiary stołów. W tym samym czasie kibice nie mogą jednak łatwo zapoznać się z tym, jak przelicza się punkty za wiatr.
Co więcej, prowadzący kanał „Uwaga! Naukowy Bełkot” przytoczył również wypowiedź ówczesnego dyrektora Pucharu Świata Waltera Hofera, który wprost, do kamery wyznał, że FIS nie ma zamiaru w ogóle tłumaczyć fanom tego, jak przeliczane są punkty za wiatr.
- Formuła jest bardzo skomplikowana, więc nie będziemy jej kibicom tłumaczyć – wypalił Austriak w archiwalnym materiale wyemitowanym na antenie „TVP”.
Ostatecznie, po długich próbach udało się znaleźć informacje o tym, jak przeliczane są punkty za wiatr. Szybko okazało się również, że niekoniecznie ma to wiele wspólnego ze sprawiedliwością. Przede wszystkich do punktacji uwzględnia się tylko wiatr pod narty oraz w plecy. Boczne podmuchy pomimo tego, że wpływają na uzyskaną odległość, nie mają wpływu na rekompensatę.
Tak naprawdę wyglądają przeliczniki za wiatr w skokach. Niesprawiedliwość to mało powiedziane
Ponadto czujniki, które mierzą siłę wiatru znajdują się w siedmiu punktach, ale po bokach skoczni, a więc kilkanaście metrów od tego, gdzie w momencie lotu znajduje się skoczek.
- Każdy z tych czujników dokonuje czterech pomiarów na sekundę przez 5 sekund, rozpoczynając mniej więcej dwie sekundy przed wyjściem zawodnika z progu. W sumie więc na uśredniony wiatr składa się 140 pomiarów po odrzuceniu bocznych składowych. (…) Nie uwzględnia się osiągniętego dystansu. Ktoś, kto ląduje za bulą dostaje punkty za wiatr wiejący za punktem K… To jest po prostu bez sensu. - tłumaczył dalej prowadzący kanał na „YouTube”.
Dawid Myśliwiec zwraca również szczególną uwagę na fakt, że obecnie dysponujemy technologią, która pozwoliłaby na określenie dokładniejszych warunków, w jakich przyszło skakać zawodnikowi. Tymczasem chociażby na progu pomiar zaczyna się w momencie, kiedy zawodnik jeszcze się nie wybił i trwa przez 5 sekund – kończąc się wtedy, kiedy dany zawodnik w zasadzie składa się do lądowania.
Prowadzący kanału „Uwaga! Naukowy Bełkot” nie ukrywał, że obecnie skoki narciarskie są zdecydowanie sprawiedliwsze niż jeszcze kilkanaście lat temu, jednak nie oznacza to wcale, że są sprawiedliwe w pełnym rozumieniu tego słowa.
Czytaj także: Thomas Thurnbichler wypalił o Kubackim. Te słowa przed skokami w Wiśle nie przejdą bez echa. Mocne stanowisko