Podczas jubileuszowej 50. edycji Turnieju Czterech Skoczni w sezonie 2001/2002 Sven Hannawald był niedościgniony. Nie dość, że wygrał cały cykl, to zrobił to w niesamowitym stylu, bo jako pierwszemu w historii udało mu się wygrać wszystkie cztery konkursy TCS. Później bliski tego osiągnięcia był Janne Ahonen, ale w kampanii 2004/2005 po wygranych w trzech pierwszych zawodach w Bischofshofen pechowo zakończył na drugiej pozycji.
Dlatego też przed sobotnią rywalizacją na austriackiej skoczni w mediach nie mówiło się już o tym, czy Kamil Stoch wygrał cały Turniej Czterech Skoczni, bo też nie było podstaw, by sądzić inaczej, ale przede wszystkim, czy wyrówna osiągnięcie Hannawalda. - Chciałbym obejrzeć tu dziś wyrównaną rywalizację. Każdy na moim miejscu powiedziałby, że życzy sobie, by ktoś pokonał Kamila. Ale mówiąc szczerze na liście startowej nie widzę nikogo, kto mógłby mu przeszkodzić. Jeśli uda mu się wygrać, będę pierwszym, który podejdzie do niego i mu pogratuluje - mówił przed zawodami dawny niemiecki mistrz.
I trzeba przyznać, że nie pomylił się ani trochę! Stoch znów nie miał sobie równych i wygrał w Bischofshofen, a Hannawald spełnił obietnicę, bo dosłownie sekundy po zakończeniu rywalizacji pojawił się pod skocznią, by pogratulować Polakowi. Wyściskał go, przybił piątkę i powiedział coś na ucho. A później 30-latek zdradził, co usłyszał od starszego kolegi.
- Powiedział: "witaj w ekskluzywnym gronie". Ale ja wiem, czy ono takie ekskluzywne? Jest tam nas tylko dwóch (śmiech) - zdradził Stoch w rozmowie z Eurosportem. Trzeba jednak przyznać, że Hannawald zachował dużą klasę. Klasę godną największych mistrzów.
Sven Hannawald gratuluje Kamilowi Stochowi
— Sycylia (@sycylia6_) 6 stycznia 2018
#TCS #Bischofshofen #skijumpingfamily #Stoch pic.twitter.com/H2yEwqMUMe
ZOBACZ: Stoch rozbił bank! Ile zarobił za Turniej Czterech Skoczni?