- Trenuję teraz więcej niż rok temu, w porównaniu z zeszłym rokiem dawka treningowa wzrosła o 10 procent - mówi Sylwia Jaśkowiec "Super Expressowi". - Trening jest skoncentrowany na objętości, z akcentami na siłę, ciężki, bardzo intensywny. Ale... sama tego chciałam, to przecież ja wyszłam z pomysłem dołączenia do grupy Justyny. Pomysł był bardziej spontaniczny niż przemyślany. Ale kto nie ryzykuje i nie pyta, ten nie dostaje odpowiedzi na tak. Ja taką dostałam.
Norwegowie chcą zakazania leku, który stosuje Justyna Kowalczyk
"Super Express": - Pojawił się jakiś element w treningach, którego wcześniej pani nie wykonywała?
Sylwia Jaśkowiec: - Trening na nartorolkach z oponą przy takich obciążeniach jak teraz, to zupełnie nowy bodziec. Kilka lat temu wraz z trenerem Cempą próbowaliśmy tego ćwiczenia, ale był to tylko epizod.
- Czy podczas jazdy na nartorolkach oraz marszobiegów po górach dotrzymuje pani kroku Justynie i Maćkowi?
- Justyna wręcz walczy z Maćkiem podczas treningów. Dotrzymać im kroku, na przykład podczas jazdy pod górę na rolkach, to. moje marzenie. Ale mnie daje to dodatkową motywację do pracy.
- Miała pani chwilę zwątpienia, ćwicząc w nowej grupie?
- Jeśli powiedziało się A, to trzeba kontynuować alfabet. Sport nigdy nie jest kolorowy, są lepsze i gorsze momenty. Ale zasada jest jedna: nie cofać się, zmniejszać dystans do Justyny i Maćka.
- Jak wyglądają pani relacje z Justyną Kowalczyk?
- To są relacje czysto ludzkie (śmiech). A w grupie panuje atmosfera przyjacielska.
- Pani cele na nadchodzący sezon?
- Przede wszystkim nastawiam się pod dystanse stylem dowolnym. I pod mistrzostwa świata w Falun.
- Czy najbliższa zima już teraz panią "grzeje"?
- Na razie to grzeje mnie słońce w czasie sesji na nartach na Dachsteinie (śmiech).
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail