Szokujące wyznanie wielkiego rywala Kamila Stocha. Kobayashi nie stroni od alkoholu
Ryoyu Kobayashi to bez wątpienia jeden z najlepszych skoczków ostatnich lat. Dwukrotny triumfator Pucharu Świata i Turnieju Czterech Skoczni (w tym jako trzeci w historii wygrał wszystkie konkursy niemiecko-austriackiej imprezy w 2019 r.) spełnił oczekiwania podczas igrzysk olimpijskich w Pekinie. Na normalnej skoczni wywalczył złoty medal, a na większym obiekcie został wicemistrzem olimpijskim. Na liście sukcesów brakuje mu jeszcze mistrzostwa świata, na co będzie miał okazję już w najbliższym sezonie w Planicy. Latem próżno było go szukać w międzynarodowych zawodach, wystąpił jedynie w finale Letniej Grand Prix w Klingenthal. Udowodnił, że wciąż jest w dobrej formie, gdyż zajął drugie miejsce, przegrywając tylko z Dawidem Kubackim. Na miesiąc przed startem zimowego sezonu jest jednym z faworytów do Kryształowej Kuli, ale właśnie wywołał prawdziwą burzę. Wszystko przez szczere wyznanie nt. jedzenia i alkoholu.
Nie uwierzysz w dietę Kobayashiego. "Nie lubię trenować, lubię jeść i pić alkohol"
- Alkohol piję nawet w sezonie. Nie jest tak, że w ogóle się nie ograniczam, staram się nie jeść nic po godzinie 21. Ale moim celem podczas sezonu jest też to, by raczyć się pysznym jedzeniem i alkoholem w kraju, w którym akurat przebywam - przyznał niezwykle szczerze w rozmowie z portalem Tarzanweb.jp. Jego nawyki żywieniowe także są dalekie od ideału. - Nie umiem sobie odmówić zjedzenia tego, na co mam ochotę. W zasadzie nie ma czegoś, czego bym unikał w trosce o moje ciało. Lubię jeść, post w moim przypadku jest niemożliwy - zdradził niespełna 26-latek.
- Moim ulubionym daniem jest ramen [popularne danie kuchni japońskiej - przyp. red.]. Zawsze zabieram to ze sobą podczas podróży za granicę. Japońskie jedzenie jest najsmaczniejsze. Przebywając w kraju, ważę ponad 60 kilogramów - stwierdził Kobayashi. - Kiedy jestem w Europie, nie ma wokół mnie tylu smacznych rzeczy, więc naturalnie tracę wagę - wyznał, mówiąc o spożywaniu zaledwie dwóch posiłków dziennie (obiadu i kolacji). - Nie przykładam też specjalnej wagi do tego, by spożywać białko. Wolę czekoladę lub żelki (śmiech). Dopóki nie zachorujesz, nie musisz obawiać się tego, co jesz - dodał. - Nietrudno wyobrazić sobie stres, na jaki jestem narażony. Dlatego uważam, że nie trzeba być ciągle wstrzemięźliwym i pracować zbyt ciężko - zakończył, potwierdzając, że latem trenuje dużo mniej od innych zawodników.