Adam Małysz na stanowisku prezesa Polskiego Związku Narciarskiego zastąpił Apoloniusza Tajnera. Życiowe ścieżki tych dwóch panów przeplatają się od lat. Znają się doskonale z czasów wielkich sukcesów "Orła z Wisły", którego trenował wtedy właśnie Tajner. Teraz, gdy końca dobiegła kadencja bardziej doświadczonego na stanowisku sternika PZN, jego miejsce zajął młodszy. Wcześniej Małysz nabierał szlifów działacza na stanowisku dyrektora biało-czerwonej kadry skoczków. Jego poprzednia praca wiązała się z wieloma podróżami i kontaktami z ludźmi. Jako szef związku musi przestawić się na inne obowiązki i sam przyznał na Facebooku, że nie jest to zadanie najprostsze. Na zdjęciu widać ile wysiłku i skupienia go to kosztuje.
Niewiarygodne, co stało się z Izą Małysz. Aż trudną ją rozpoznać, tego trudno było się spodziewać
Tak wygląda nowa praca Małysza
Adam Małysz przez lata aktywnej pracy w skokach narciarskich - jako zawodnik i dyrektor - nie przesiadywał w biurze i w zasadzie co kilka dni lądował w innym kraju. Teraz, jak zaznaczył sam zainteresowany, częściej musi wykonywać obowiązki stacjonarne i niełatwo po tylu latach przestawić się do tego typu zadań. Jednak Adam Małysz nigdy się nie poddawał i z pewnością poradzi sobie świetnie. Na zdjęciu na portalu społecznościowym widać, że wkłada wszystkie siły w nowe zawodowe obowiązki i w pełnym skupieniu wykonuje kolejne zadania.
Widzimy Małysz w odsłonie, jakiej dotychczas nie znaliśmy. Zawsze aktywny i w ruchu musiał zrewidować swoje przyzwyczajenia. Na fotografii siedzi przy biurku w koszuli i obsługuje nowoczesny komputer, oddając się w pełni pracy jako szef Polskiego Związku Narciarskiego.
Adam Małysz o trudach pracy
W swoim wpisie na Facebooku Małysz dokładnie opisał swoje odczucia na temat kolejnych wyzwań. Okazuje się, że szczególnie na początku było mu trudno w nowym miejscu. "Odkąd zająłem fotel prezesa Polskiego Związku Narciarskiego, prace za biurkiem stały się moją codziennością. Powolutku zaczynam się do tego przyzwyczajać, choć na początku nie było łatwo" - napisał legendarny skoczek z Wisły. "Pozdrowienia z Krakowa" - dodał na koniec do wszystkich swoich fanów w internecie.