- Nie mogę powiedzieć, co pomyślałem, kiedy ogłosili odwołanie drugiej serii. To nie było ładne słowo! Moim zdaniem to było zrobione pod Norwegów - mówi "Super Expressowi" wściekły Adam Małysz.
Konkurs na Holmenkollenbakken zaczął się pechowo. Kamil Stoch skoczył tylko 113,5 metra.
- Kiedy Kamil ruszył, miał wspaniałe warunki. Jednak na progu wszystko się zmieniło. W takiej sytuacji 113,5 metra to świetny wynik - ocenia trener Łukasz Kruczek.
Przeczytaj koniecznie: Therese Johaug: Ten aniołek zamęczył Kowalczyk i Bjoergen
- To był jeden z moich najlepszych skoków tutaj, po prostu nie dało się dalej polecieć w tych warunkach - dodaje Stoch.
Piotr Żyła zaliczył 127 metrów, zaś Stefan Hula - 113,5. Kiedy Małysz pofrunął na 135,5 metra, wydawało się, że szanse na upragniony medal dla Polski są ogromne. Jednak najpierw sędziowie odjęli mu aż 18 punktów za wiatr.
- Nie wiem, czemu to było aż minus 18 punktów - podkreśla Małysz. - To nie były tak dobre warunki. Po wyjściu z progu myślałem, że buli nie przelecę, dopiero potem złapałem wiatr!
Chwilę później Hofer i Tepes zdecydowali o przerwaniu konkursu. Sensacyjne trzecie miejsce zajęli Słoweńcy z Jurijem Tepesem (synem Mirana) w składzie!
- To, co zrobiło jury, to czyste barbarzyństwo. Czujemy się, jakby ktoś nam dał po pyskach - mówił roztrzęsiony Stoch. - Medal był blisko, ale sędziowie zabrali nam możliwość walki o niego...