Adam Małysz surowy dla polskich skoczków. Nie mógł inaczej ocenić inauguracji Pucharu Świata
Polscy skoczkowie nie poradzili sobie zbyt dobrze w pierwszy weekend w Pucharze Świata. W sobotę najlepszy Paweł Wąsek, który zajął 14. lokatę, 23. był Aleksander Zniszczoł, a 26. Dawid Kubacki. Do drugiej serii nie weszli wówczas Kamil Stoch (35. miejsce) i Maciej Kot (42.). W niedzielę było jeszcze gorzej – znów najlepszy był Paweł Wąsek, ale tym razem zanotował tylko 23. miejsce, 25. był Zniszczoł, a na 28. miejscu uplasował się Kamil Stoch. Tym razem punktów nie zdobył Dawid Kubacki (33. po pierwszej serii) i znów Maciej Kot (43.). Choć to lepsze wyniki niż te osiągane przez Polaków przed rokiem, to wciąż dalekie od celów i oczekiwań – zarówno samych zawodników, jak i sztabu oraz kibiców. Adam Małysz nie miał wielu ciepłych słów pod adresem Biało-Czerwonych.
W rozmowie z „Przeglądem Sportowym Onet” Adam Małysz surowo ocenił polskich zawodników po weekendzie w Lillehammer. W skali szkolnej wystawił im dwóję oraz zapowiedział, że będzie w najbliższym czasie rozmawiał ze sztabem trenerskim reprezentacji Polski w skokach narciarskich. Przyznał też wprost, że trudno czuć obecnie optymizm. – Trochę się tego bałem, że w ostatnim czasie nie było za bardzo porównania z innymi. Skoki technicznie wyglądały nieźle, ale widać, że to było za mało. Mam nadzieję, że tak było tylko w Lillehammer, a dalej się będą rozkręcać. Choć no patrząc, jak to wygląda, sytuacja nie napawa optymizmem – przyznał prezes Polskiego Związku Narciarskiego. – No nie jest wesoło. Na pewno po tych pierwszych konkursach będę rozmawiał z trenerami i pytał, co jest grane – dodał.
Thomas Thurnbichler podał skład Polaków na PŚ w Ruce. Jedna zmiana, wiemy co z Piotrem Żyłą
Legendarny „Orzeł z Wisły” postarał się ocenić także każdego zawodnika z osobna, ale tylko Paweł Wąsek budził w nim jakieś pozytywne odczucia. – Optymizm dał na przykład Paweł w sobotę w drugiej serii, gdy awansował o kilka miejsc. Z Olkiem Zniszczołem jest tak, że przy wietrze z tyłu ma trudno, bo jego styl jest specyficzny. Kamil i Dawid? Widać, jak w drugiej fazie lotu w ogóle nie mają prędkości. Lecą wręcz na stojąco. Nie ma czegoś takiego, że próg im oddaje i lecą nakręceni, jak ci najlepsi, którzy są nad nartami i mają wysokość i szybkość. U nich widać wyraźnie, że wychodzą z progu i coraz bardziej ich odchyla, a później bach, siadają – opisywał Adam Małysz w rozmowie z „Przeglądem Sportowym Onet”. Prezes PZN liczy też, że polski sztab zdoła także zyskać nieco na kwestiach sprzętowych, w których wciąż mają być rezerwy.