Isia dostała Złoty Krzyż Zasługi, a Łukasz i Jerzyk otrzymali Srebrne Krzyże Zasługi. Tenisiści też przygotowali prezydentowi niespodziankę - pamiątkową zabytkową rakietę.
Tenisowi eksperci z całego świata nie mają wątpliwości: największą rewelacją zakończonego właśnie Wimbledonu byli Polacy - tenisiści, z kraju, w którym... nie ma ani jednego kortu z naturalną trawą.
>>> Awans Janowicza i Kubota po Wimbledonie, "Isia" bez zmian
- Jak to wytłumaczyć? W Polsce warunki do trenowania faktycznie nie są łatwe, ale zawsze powtarzałam, że dla chcącego nie ma nic trudnego - uśmiechała się Agnieszka. - Trzeba było mocno kombinować. Pamiętam jak jako 16-latka trenowałam na kortach ze sztuczną trawą posypaną piachem. Było ciężko, ale pojechałam na juniorski Wimbledon i od razu go wygrałam. Może właśnie tak jest, że jak się trenuje w gorszych warunkach, to się potem dobrze gra w lepszych.
- W Polsce jest trudno uprawiać sport wyczynowy, bo stan obiektów pozostawia dużo do życzenia. Pamiętam jak zimą, przy siarczystym mrozie, trenowałem w obskurnych balonach. Ale jak jest bardzo ciężko, to można sobie wykształcić charakter - wtórował Isi Janowicz.
- Ja też kiedyś nie miałem warunków do treningu. Dlatego zmuszony byłem grać na parkiecie, a tam piłka odbija się niskim kozłem, trochę jak właśnie na trawie. Może dlatego tak sobie na niej dobrze radzę - dodał Kubot.