- To było 40 procent Jurka. Szkoda, bo mecz był do wygrania, ale ta rana na ręce nie pozwoliła mu zagrać tego, co potrafi - ocenia Jerzy Janowicz senior, ojciec polskiego tenisisty.
Przez pierwsze dwa sety trwała wojna na atomowe serwisy. Do rozstrzygnięcia obu zaciętych partii potrzebne były tie-breaki, w których górą był niestety bardziej doświadczony Hiszpan. Ostatni set był już jednostronnym widowiskiem. "Jerzyk", który od początku starcia walczył z bólem kontuzjowanej dłoni, musiał dać za wygraną.
- Już przed meczem Jurek narzekał, że chyba nie da rady, bo ręka bardzo go boli. Był wściekły, bo psychicznie czuł się silny i wierzył, że może Almagro ograć - zdradza Janowicz senior, ojciec Jerzyka.
Kiedy w przerwach między gemami lekarz zmieniał Polakowi opatrunki, kamery pokazały, jak poważny jest to uraz. W miejscu zerwanego w poprzednim meczu pęcherza pojawiła się duża krwawiąca rana.
- Jurek nie był w stanie mocniej uderzać piłki. Dlatego ten mecz tak wyglądał. Szkoda, ale wierzę, że w kolejnych turniejach syn jeszcze sporo namiesza - dodaje Janowicz senior.
Na pocieszenie Jerzyk dostanie czek na 71 tysięcy dol. australijskich (230 tys. zł) - nagrodę za awans do III rundy. 2500 dolarów będzie musiał jednak zostawić w Melbourne. To kara za awanturę, którą zrobił sędzi meczu z Hindusem Devvarmanem po jej pomyłce, która kosztowała go porażkę w pierwszym secie. - Syn musi słono zapłacić za błąd arbitra - uśmiecha się Janowicz senior.