O potędze polskiej siatkówki klubowej w Europie świadczą twarde fakty. Po raz czwarty z rzędu ekipa z PlusLigi gra w wielkim finale Ligi Mistrzów, po tym jak poprzednie trzy edycje wygrała Zaksa Kędzierzyn. Jastrzębianie znaleźli się w finale drugi raz z kolei. Poza tym mamy już na koncie w tym roku dwa pozostałe puchary europejskie, a przecież ich zdobywcy, Projekt i Resovia, nawet nie awansowali do finału rodzimych rozgrywek.
– Ten rok jest szczególny dla naszej siatkówki klubowej – mówi „Super Expressowi” prezes Jastrzębskiego Węgla Adam Gorol. – Pokazuje jej moc i stabilność, udowadniając jak silna jest polska liga. Mamy tyle klasowych zespołów, że nie dla wszystkich starcza medali w Polsce. Nawet jednak jak któraś polska drużyna nie zdobywa medalu w PlusLidze, to ma w ręku europejskie trofeum – zauważa szef klubu z Jastrzębia, mając na myśli Resovię, która w krajowej rywalizacji musiała się zadowolić dopiero czwartą lokatą, a była triumfatorem Pucharu CEV.
Jastrzębski Węgiel od lat jest w europejskiej czołówce, ale w Lidze Mistrzów nie był do tej pory w stanie postawić kropki nad i, mimo wielu podejść. Najbliżej było rok temu, gdy 2:3 uległ Zaksie w turyńskim finale.
Wiedziałem, że powalczymy o złoto
– Nie odbierałem tego jako pecha, tylko przyjmowałem, że w życiu czasem nie wszystko wychodzi tak jak się planuje czy oczekuje – komentuje prezes Gorol. – Byłem bardzo cierpliwy i miałem wewnętrzne przeczucie, że dotrzemy do jednego czy drugiego finału, że będzie nam dane powalczyć o złoto. By dojść dwa razy z rzędu do finału europejskiego pucharu, trzeba latami na to pracować. Zespołu nie buduje się w rok-dwa. Nie wskakuje się na europejski top od razu. Przy tej konkurencji dojście do finału łatwe nie jest, to był dla nas pewien proces. Trzeba go przejść, żeby się wdrapać na szczyt.
Kiedyś polskie kluby miały w Europie kompleks włoskich, podziwiając zatrudniane tam gwiazdy i wielkie, nieporównywalne z naszymi budżety. Teraz to raczej Włosi patrzą z zazdrością na to, co robią drużyny z PlusLigi na Starym Kontynencie. Choć to wcale nie znaczy, że nie dominują wciąż pod względem finansowym.
– Lata temu temu była duża przepaść między budżetami i jakością sportową. Zespoły z Italii były poza zasięgiem – przypomina szef mistrzów Polski. – Z mojej wiedzy wynika, że obecnie kilka zespołów włoskich ma większe budżety od nas, ale absolutnie nie powiem, że to decyduje o rezultacie bezpośredniej rywalizacji. Pokazaliśmy już to, że możemy wychodzić na każdy mecz z każdym rywalem z Włoch, Turcji, czy dawniej z Zenitem Kazań i nie musimy mieć żadnych kompleksów.
– Ostatnie sezony i wyniki Zaksy czy nasze pokazały, że jesteśmy absolutnie równorzędnymi konkurentami – dodaje prezes Gorol. – To nie jest tak, że taka na przykład Perugia jest na galaktycznym poziomie, a my bardzo nisko. Decyduje dyspozycja dnia. Potencjały sportowe mamy bardzo wyrównane. Oczywiście, możemy dyskutować, że jedno czy drugie nazwisko jest bardziej topowe, ale ja w takich kategoriach tego nie chcę oceniać.
Tymczasem rywal jastrzębian w walce, ubiegłoroczny mistrz Włoch Itas Trentino, w tym roku walczył w Serie A jedynie o trzecie miejsce i ostatecznie go nie zdobył. Rywalizacja o złoto LM jest teraz dla niego kluczowym celem, ale nie będzie faworytem w konfrontacji z polskim przeciwnikiem. Kiedy poprzednio siatkarze z Trydentu docierali do finału LM w 2021 i 2022 roku, na drodze stawała im Zaksa i sprzątała trofeum sprzed nosa. Czekamy na powtórkę i polski hat-trick w Europie.
Oni zdobywali puchary
Jastrzębski Węgiel może zostać szóstym polskim triumfatorem europejskiego pucharu w siatkówce mężczyzn. Poprzednicy to: Płomień Milowice (Puchar Europy Mistrzów Krajowych w 1978 r.), AZS Częstochowa (Puchar Challenge w 2012 r.), Zaksa Kędzierzyn (Liga Mistrzów w latach 2021–23), Projekt Warszawa (Puchar Challenge w 2024 r.) i Asseco Resovia (Puchar CEV w 2024 r.).
Polski sezon w Europie
Jeśli jastrzębianie okażą się najlepsi w Lidze Mistrzów, dojdzie do rzadkiej sytuacji: zespoły z jednego kraju zgarną wszystkie trzy męskie europejskie puchary siatkarskie w jednym roku. Po raz ostatni coś takiego miało miejsce w sezonie 2010/11, kiedy z podobnego osiągnięcia cieszyli się Włosi.
- Puchar CEV 2024: Asseco Resovia dwa razy do zera pokonała w rozgrywce finałowej niemiecki SVG Lüneburg
- Puchar Challenge 2024: Projekt Warszawa w finale wygrał dwukrotnie po 3:1 z Monzą (późniejszym wicemistrzem Włoch)