"Super Express": Iga Świątek jako jedyna zawodniczka z czołówki nie zagrała przed Wimbledonem w żadnym turnieju na trawie. To ryzykowny ruch?
Lech Sidor: Dla mnie to jest jasne i przemyślane działanie. Iga do występu na Wimbledonie podchodzi bez nastawiania się na jakieś wielkie granie. Dla niej najważniejsze są teraz igrzyska. Jest w szczycie formy psychofizycznej jeżeli chodzi o korty ziemne, a walka o medale toczyć się będzie w Paryżu czyli jej drugim domu. Dlatego ten wybór jest oczywisty i zrozumiały.
- Czyli Iga poświęciła Wimbledon, żeby odnieść sukces na igrzyskach?
- Pewnie, że tak! Jak usłyszałem, że ona zaraz po Roland Garros ma grać na trawie w Berlinie, to od razu wiedziałem, że się z tego turnieju wycofa. Dzisiaj Iga zapytana, czy bierze złoto igrzysk, czy triumf na Wimbledonie, wybierze Paryż na sto procent. Na szczęście konkurencja, jeżeli chodzi o najgroźniejsze rywalki, jest na tak niskim poziomie, że Iga nawet grając na luzie, bez większej presji, może zrobić na Wimbledonie całkiem dobry wynik. A przy okazji pewne elementy potrenować i zebrać cenne doświadczenie na trawie. Jednak żeby odnieść duży sukces na tej nawierzchni, nad paroma rzeczami musi się specjalnie skoncentrować, a nawet dokonać pewnych korekt w swoje grze. Chodzi nie tylko o slajsa czy wolej, które musi poprawić, ale choćby o sposób gry forhendem przy jej chwycie rakiety. Bez tego zawsze z dziewczynami, które grają szybko i nisko, będzie miała problemy.
- Tylko Iga po sukcesach w Roland Garros zawsze będzie miała mało czasu na naukę gry na trawie...
- Skoro Rafael Nadal był w stanie nauczyć się grać slajsem i zmodyfikować specjalnie serwis czy forhend, żeby wygrywać również na trawie, to dlaczego nie może tego zrobić również Iga? Talent przecież ma ogromny, a do tego niesamowite możliwości fizyczne, na bazie których można dokonywać tych korekt. Iga jest tak sprawna i mobilna, że jeżeli Wimbledon stanie się jej głównym celem, to prędzej czy później tam też odniesie sukces. Jednak zmiana przygotowań pod Wimbledon musiałaby być już bardzo wyraźna. To jest kwestia priorytetów.
- Mówi się, że gra Huberta Hurkacza z jego potężnym płaskim serwisem jest wręcz skrojona pod trawę. Był już w półfinale Wimbledonu. Stać go na jeszcze większy sukces?
- Jak bym nie przesadzał z tym, że jego gra jest skrojona pod trawę, bo on przede wszystkim ma serwis, który stawia go w gronie faworytów. A jak mu zabierzemy serwis, to jego gra już nie ma nic ze stylu na trawie. Przy siatce grać potrafi, tylko pytanie, dlaczego tak rzadko z tego korzysta. Dopóki będzie okopywał się z tyłu na końcowej linii, przeciągając mecze w nieskończoność i grając ciągle te tie-breaki, to sukcesu nie osiągnie, bo po tych kolejnych pięciosetowych maratonach zawsze w końcu zabraknie mu sił. Hubert musi przede wszystkim nauczyć się grać w roli faworyta, musi znaleźć sposób na skracanie meczów z teoretycznie słabszymi rywalami. Czas najwyższy, przecież on ma już 27 lat!
Rozmawiał Michał Chojecki