Iga Świątek zameldowała się w wielkim finale US Open! Polka w decydującym o kolejnym tytule w tym sezonie meczu zmierzy się z Tunezyjką Ons Jabeur. Za nią bardzo wyczerpujące, ponad dwugodzinne, spotkanie z Aryną Sabalenką. Świątek nie weszła dobrze w mecz, przegrywając pierwszego seta. Szybko jednak się pozbierała i jak przystało na pierwszą rakietę świata rozprawiła się z rywalką 6:1 i 6:4 w kolejnych partiach. To pozwoliło jej zameldować się w finale. Co mówiła tuż po swoim gigantycznym sukcesie?
Iga Świątek w finale US Open!!! Wspaniała Polka wywalczyła awans po szalonym meczu!
Iga Świątek w finale US Open! Wielki sukces Polki
- Nie grałaś z Ons Jabeur na tyle często, żeby to można było nazwać "rywalizacją", ale powiedz, jak dużym wyzwaniem dla ciebie będzie sobotni mecz z nią?
- To bardzo solidna zawodniczka. Na chwilę obecną jest druga w wyścigu do WTA Finals, więc to świadczy o tym jak bardzo poszła do przodu jeśli chodzi o poziom. Gra inaczej niż większość zawodniczek. Ma świetnie ułożoną rękę i miękkie uderzenie - wszystko dobrze zmieszane. To będzie ciężkie wyzwanie. Nasze mecze są zawsze siłowe i bardzo zacięte. Nie pamiętam jaki był wynik w meczu w Rzymie, ale wiem, że było dużo równowag i wynik był na styku. Zasłużyła, aby grać tu w finale i to będzie wspaniała walka.
- Pierwszy set nie był udany w twoim wykonaniu. Jednak w drugim zagrałaś na miarę liderki światowego rankingu. Co się zmieniło między tymi partiami?
- Przede wszystkim wzrósł poziom energetyczny tego meczu i mogłam tak grać, aby zaszkodzić rywalce. Sabalenka jest typem zawodniczki, która lubi dominować, więc dążyłam do przejęcia inicjatywy i wybicia jej poza strefę komfortu. To był mój cel i cieszę się, że go osiągnęłam.
- Dziś sporo czasu spędziłaś na korcie z przymkniętymi oczami. Czy wówczas wizualizowałaś każdy następny punkt?
- Nie wiem, czy czyniłam to dziś częściej niż zazwyczaj. Dziś wiedziałam, że muszę być dobrze przygotowana na jej serwis i mieć na niego szybką reakcję. Więc to sobie wizualizowałam. Ale poza tym myślałam tylko o trzech podstawowych rzeczach, o których muszę pamiętać przed każdym punktem. Starałam się robić to samo co przed pozostałymi meczami.
- W jaki sposób radziłaś sobie dziś z ułożeniem myśli po przegraniu pierwszego seta? Czy uważasz, że pod tym względem jest u ciebie lepiej niż np rok temu?
- Zdecydowanie. To jest główna przyczyna moich powrotów do gry w meczach kiedy pierwszy set mi się nie układał. Wcześniej nie radziłam sobie z emocjami i panikowałam, kiedy przegrywałam. Ale dojrzałam i sporo się nauczyłam. Praca z Darią bardzo pomogła. Dziś jest mi łatwiej myśleć logicznie o rzeczach, które mogę zmienić i wiem, że mam umiejętności, aby taka zmiana mogła nastąpić. Nie muszę się ograniczać do jednego stylu gry. Cieszę się, że mam taką możliwość, bo to mi pozwala na grę na najwyższym poziomie.
- W ćwierćfinale szwankował nieco serwis. Jednak w półfinale było z nim już dużo lepiej.
- Nie uważam żeby szwankował serwis podczas meczu z Pegulą. Proszę zwrócić uwagę na statystyki returnów, bo robiłyśmy to świetnie. W spotkaniu z Sabalenką starałam się skupić na technicznych rzeczach. Wiedziałam, że nie jestem zawodniczką, która serwuje dużo asów tak jak Aryna. Starałam się wprowadzać piłkę w kort, a potem podczas akcji rozstrzygać na swoją korzyść.
- W przedmeczowym wywiadzie powiedziałaś, że będzie dobrze. Naprawdę miałaś takie przeczucie?
- Tak czułam. Pomimo, że jest sporo stresu i bycie skoncentrowanym cały czas przez dwa tygodnie jest wymagające, to przed wyjściem na kort mam w sobie sporo motywacji oraz nastawienia, aby walczyć o najlepszy wynik.
- Jak będziesz się regenerować przed finałem?
- Tak samo jak zawsze. Cieszę się, że miałam okazję zagrać tutaj mecze w wieczornych sesjach, bo wiem jak się zregenerować przed finałem. Nie liczę jednak każdej minuty. W tym wszystkim trzeba pozostać człowiekiem.
- Półfinał był bardzo efektowny. Cieszysz się, że dałaś show?
- Oczywiście. Mam dużo satysfakcji, że podobało się to kibicom.
- Czy tata przylatuje na finał?
- Chyba nie.
Z Nowego Jorku Marcin Cholewiński