Dla Igi Świątek wielkoszlemowy Australian Open to dopiero pierwszy turniej w cyklu WTA, do którego przystępuje w tym roku. Nasza zawodniczka nie miała więc dużej szansy na przetarcie przed rozpoczęciem jednej z najważniejszych rywalizacji w sezonie, choć oczywiście na przełomie roku rywalizowała ona w United Cup, gdzie wraz z Hubertem Hurkaczem doprowadziła Polskę do finału. Co więcej, już w pierwszej rundzie nasza zawodniczka trafiła na niezwykle groźną rywalkę, Sofię Kenin, z którą kilka lat temu grała... w finale wielkoszlemowej imprezy, Rolandzie Garrosie.
Iga Świątek odprawiła Kenin i zachwyciła słowami o kibicach
Szczególnie pierwsza partia z Kenin była bardzo wymagająca dla pierwszej rakiety świata. Świątek straciła już drugi swój gem serwisowy i szybko musiała gonić straty. Te udało się odrobić chwilę później i wyrównać na 3:3, ale to nie był koniec kłopotów. Świątek przegrała swój serwis na 4:5 i Kenin serwowała po zwycięstwo w secie. Na szczęście 22-latka znów odrobiła stratę przełamania i doprowadziła do tie-breaka. Tam już dużo pewniej rozprawiła się z reprezentantką USA, wygrywając 7:2. W drugim secie już nie było wątpliwości, kto jest lepszą zawodniczką – Świątek już nie dała się przełamać (choć broniła paru break-pointów), a przy tym dwa razy odebrała serwis rywalce i wygrała 6:2.
Po meczu 22-latka sama przyznała, że ten mecz nie był dla niej łatwy. – Jestem szczęśliwa. Nie jest łatwo grać w pierwszej rundzie, zwłaszcza w pierwszym turnieju wielkoszlemowym w sezonie. Na początku nie było łatwo o to, by złapać rytm. Byłam nieco wyłączona, a rywalka robiła wszystko, by utrzymać ten stan. Wielki szacunek dla niej. Wygrała już kiedyś ten turniej, więc wie, co należy robić. Ale jestem zadowolona, że dałam sobie radę i podniosłam swój poziom w drugim secie – opisywała Świątek.
Liderka rankingu dostała również pytanie o to, czy dzięki polskim kibicom czuje się w Australii jak w domu, a jej odpowiedź wywołała wręcz ekstazę trybun. – Szczerze mówiąc, wszędzie czuję się jak w domu. Wszędzie jest tak dużo polskich kibiców. Gdy idę przez Melbourne z każdym rokiem przybywa ludzi, którzy mnie rozpoznają. Czasami chciałabym, by było nieco inaczej, ale doceniam wsparcie i to jeden z powodów, dla których gram. Gram dla was, by zapewniać rozrywkę. Mam nadzieję, że się wam podobało i że zostaniecie do końca tego turnieju – powiedziała. Pamiętajmy, że Świątek nie zawsze jedynie chwaliła kibiców, wspominała nie raz, że czasami głośne pokrzykiwania w jej kierunku potrafią rozpraszać.