Początek meczu Igi Świątek z Kamilą Rachimową (nr 104 WTA) nie zapowiadał problemów. Polka w świetnym stylu wygrała błyskawicznie cztery gemy i wydawało się, że rozgromi bezradną Rosjankę. Potem liderka rankingu zaczęła popełniać błędy. Za bardzo ryzykowała, wybierając trudne rozwiązania. Brakowało jej cierpliwości, śpieszyła się z kończeniem akcji, coraz częściej nie trafiając w kort. Szybka, zwinna i świetnie grająca w defensywie Rachimowa uwierzyła w sobie, widząc problemy Świątek. Grała coraz odważniej, a z naszej gwiazdy zaczęła ulatywać pewność siebie.
Iga Świątek pierwszego seta zdołała domknąć, świetnie serwując w ostatnim gemie. W drugiej partii zbudowała przewagę przełamania, ale popełniała coraz więcej błędów i zrobiło się nerwowo. Trener Tomasz Wiktorowski strofował podopieczną, żeby nie śpieszyła się tak z polowaniem na uderzenia kończące, ale raszynianka wciąż nie mogła złapać rytmu. Grała bardzo nierówno. Pod koniec meczu Polka serwując po zwycięstwo po serii nieudanych zagrań straciła podanie. Kamilla Rachimowa wyszła na prowadzenie 6:5. Wszystko rozstrzygnęło się w dramatycznym tie-breaku, w którym mistrzyni Roland Garros przegrywała już 3-6 i broniła piłek setowych. Na szczęście Rosjanka wtedy wyraźnie się usztywniła. Iga opanowała sytuację, domykając to spotkanie, ale nie był to dobry występ polskiej faworytki. - Na początku czułam się dobrze, ale potem się spięłam i przeciwniczka to wykorzystała. Próbowałam wrócić do swojej gry. i dostosować się do kortu. Jestem pewna, że z dnia na dzień będę nabierać rytmu - podsumowała mecz Iga Świątek.
Przed Igą Świątek dzień przerwy. Mecz w 2. rundzie US Open zagra w czwartek, a jej rywalką będzie Japonka Ena Shibahara, która pokonała 6:3, 4:6, 7:6 Australijkę Darię Saville.