- Kiedy Jerzy ma swój dzień, potrafi zagrozić każdemu - mówił przed pojedynkiem Polaka ze szkocką gwiazdą Wojciech Fibak, zachwycony postawą Janowicza w stolicy Francji.
Ciężkiej przeprawy spodziewał się również sam Murray. - Ma 203 cm wzrostu, potężny serwis i potrafi wykorzystywać swoje szanse - komplementował Jerzyka. - Będę musiał dobrze returnować i zagrać na naprawdę wysokim poziomie.
Od pierwszego gema Polak potwierdzał obawy Szkota. Nie tylko wspaniale serwował (aż 22 asy w meczu), ale też zaskakiwał słynnego rywala sprytnymi skrótami. Po kolejnych bezskutecznych przebieżkach do siatki Murray wyglądał, jakby miał już wszystkiego serdecznie dość.
Pierwszy set, przegrany przez Janowicza 5:7, był niezwykle wyrównany. W drugim przy stanie 3:4 Jerzyk znów dał się przełamać i wydawało się, że nie ma już szans uniknąć porażki. Przegrywał 4:5 i przy podaniu Murraya bronił piłki meczowej. Obronił, potem we wspaniałym stylu doprowadził do wyrównania, a następnie wygrał 7-4 tie-breaka. Trzeci set był już jednostronnym pojedynkiem, w którym w roli chłopca do bicia wystąpił ganiany po całym korcie Murray.
- Jestem przekonany, że Polak wkrótce trafi do pierwszej dziesiątki rankingu - zachwycał się Brad Gilbert, słynny amerykański trener i komentator.
- Ciężko mi wydusić z siebie słowa, w moim sercu kotłuje się chyba z tysiąc emocji - cieszył się Jerzyk. - Niesamowity tydzień, aż trudno mi uwierzyć, że to się dzieje naprawdę!
Janowicz, który w Paryżu zarobił już 60 110 dolarów, w 1/4 finału zmierzy się dzisiaj z Argentyńczykiem Monaco (12. ATP) lub z Serbem Tipsareviciem (9. ATP).
- Gram najlepszy tenis w mojej karierze i mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec tej pięknej przygody - uśmiecha się Polak.