- Przystępując do tego meczu, miałeś nadzieję, że plecy wytrzymają?
- Tak. Wziąłem silne zastrzyki przeciwbólowe. Nie wiedziałem czego się spodziewać, bo taka kontuzja przytrafiła mi się po raz pierwszy, ale lekarze przekonywali mnie, że zastrzyki pomogą. Niestety nie pomogły. Miałem nadzieje, że może jak w czasie meczu rozgrzeję ten mięsień, to poczuję się lepiej, ale było coraz gorzej. Nie byłem w stanie serwować, to nie było serwowanie, to było jakieś pchanie piłki.
- Wiadomo dokładnie co to za kontuzja?
- Badało mnie dwóch fizjoterapeutów. Powiedzieli, że prawdopodobnie to kontuzja mięśnia, ale nie byli w stu procentach pewni. Muszę przejść dokładne badania, dopiero po nich będzie wiadomo, co konkretne mi dolega. Przed meczem miałem akupunkturę, masaże. Wszystko na nic.
- Zastanawiałeś się nad poddaniem meczu?
- Nie. Próbowałem walczyć, nigdy nie wiadomo co się zdarzy, zawsze trzeba wierzyć. Nie myślałem o kreczu.
- Po pierwszym secie dyskutowałeś długo z lekarzem...
- Prosiłem go, żeby dał mi jakieś tabletki przeciwbólowe, ale powiedział, że nie może, bo te zastrzyki, które dostałem, są tak silne, że po kolejnych lekach może mi się coś stać.
- Rywal czymś cię zaskoczył?
- Jak mnie mógł zaskoczyć skoro nie byłem w stanie nawet normalnie serwować?! Myślę, że to ja go zaskoczyłem (śmiech). Jestem strasznie rozczarowany. Gdybym grał normalnie bez kontuzji i przegrał po walce, nie byłbym aż tak sfrustrowany. Ale porażka z powodu kontuzji to strasznie przykra rzecz. W czasie meczu czułem się, jakby ktoś co chwilę wsadzał mi nóż w plecy.
- Rok temu też poległeś niespodziewanie już w I rundzie US Open i również pokonał cię dużo niżej notowany zawodnik.
- Wtedy 4 dni przed meczem uszkodziłem mięsień nogi. Też grałem z kontuzją. Może za ciężko trenuję przed US Open.
- Co teraz? 13 września baraż w Pucharze Davisa z Australią. Zdążysz się wyleczyć?
- Nie mam pojęcia, bo nie wiem, jak poważna ta kontuzja jest. Mam nadzieję, że to nic groźnego. Teraz najbardziej zależy mi na tym, żeby przygotować się do tego barażu i do kolejnych turniejów, bo po meczu z Australią czeka mnie prawdziwy maraton, pięć imprez jedna po drugiej - Pekin, Szanghaj, Sztokholm, Bazylea, a na koniec Paryż.
- Na konferencję z tobą przyszło mnóstwo zagranicznych dziennikarzy. W amerykańskich mediach przed US Open pojawiło się mnóstwo artykułów o tobie. Jak do tego podchodzisz?
- Jest mi to obojętne. Możecie o mnie pisać, możecie nie pisać, naprawdę wszystko mi jedno. Zależy mi tylko na tym, żeby dobrze grać w tenisa i żeby mieć jak najwięcej prawdziwych fanów, którzy będą ze mną na dobre i na złe.
Notował w Nowym Jorku Michał Chojecki