Agnieszka Radwańska i Sachia Vickery miały rozegrać ćwierćfinałowe spotkanie już w czwartek, ale ulewny deszcz zmuszał organizatorów do przekładania meczu. W końcu Polka i Amerykanka w noc z piątku na sobotę (czasu polskiego) wyszły na kort i... fani krakowianki przeżywali ciężkie chwile, oglądając ten pojedynek.
Vickery zajmuje 122. miejsce w rankingu, ale w Auckland rozgrywa turniej życia. Najpierw w kwalifikacjach a potem już w głównej drabince wygrała sześć meczów, nie tracąc w nich ani jednego seta. Radwańska też nie była w stanie jej się przeciwstawić. Jeszcze raz potwierdziło się, że w starciach z solidnymi, popełniającymi mało błędów przeciwniczkami Agnieszka bez odpowiedniego poziomu agresywności jest bezradna. Pasywna i ospała Polka pozwoliła Amerykance dyktować warunki na korcie. Słabo serwowała, co było wodą na młyn znakomicie returnującej rywalki, która przy drugich podaniach krakowianki wchodziła głęboko w kort i wywierała presję. Radwańska nie miała żadnej odpowiedzi na tenis doskonale poruszającej się po korcie tenisistki.
Przed Radwańską występ w rozpoczynającym się właśnie turnieju WTA w Sydney. Potem Australian Open. Miejmy nadzieję, że ta klęska to wypadek przy pracy. Bo z taką postawą jak w meczu z Vickery ten sezon może okazać się jeszcze większym koszmarem niż poprzedni...
1/4 finału turnieju WTA w Auckland: Agnieszka Radwańska - Sachia Vickery 2:6, 2:6