Ma ich trzy: dwa własne, a trzeci do spółki i potrafi spędzać niemal cały dzień na ich oporządzaniu, karmieniu, czyszczeniu i objeżdżaniu. Ze stajni są ją w stanie wyciągnąć tylko jej dzieci, których ma dwoje.
Hingis startowała już w czterech zawodach hippicznych, dość niskiej jeszcze rangi i nic w nich nie wygrała. Ale się nie zniechęca i z humorem powtarza, że za sukces uważa każde, w których nie spada z siodła. W ostatnich, w Bazylei, ta sztuka się nie udała, Martina dwukrotnie spadła z konia i zajęła ... przedostatnie miejsce z 26 uczestników zawodów.
A co z tenisem? Hingis uważa ten rozdział za zamknięty. Pierwszy raz rozstała się z kortem w roku 2002. Wróciła w 2006, ale w wielkich turniejach nie była w stanie przebić się wyżej niż do ćwierćfinału.
Przeczytaj koniecznie: Radwańska jak Hingis
Ostatecznie zrezygnowała w 2008, gdy kontrola dopingowa przyłapała ja na ekscesie kokainowym. Teraz Martina będzie występowała tylko w pokazówkach na cele dobroczynne. Wszystkich znajomych zaprasza na swoje kolejne występy hippiczne. Obiecuje, że tym razem nie spadnie.
Martina Hingis była i jest tenisowym wzorem dla Agnieszki Radwańskiej. Czy "Isia" ma szanse dorównać w osiągnięciach wielkiej Martinie?
Hingis porzuciła tenis, wybrała konie
Kiedy Martina Hingis miała lat 12, zapowiadała się na bardzo dobrą... narciarkę alpejską. Potem urodzona w Koszycach i wychowana w Szwajcarii dziewczyna wygrała 5 turniejów wielkoszlemowych i przeszło 500 tenisowych meczów. A kiedy stuknęła jej "30", zakochała się w koniach.