"Super Express": - Dlaczego Agnieszka Radwańska tak kiepsko sobie radzi w US Open?
Mats Wilander: - Może ma to związek z Nowym Jorkiem, ten cały zgiełk, zamieszanie i hałas na Manhattanie, gdzie mieszkają tenisiści. Bo sam US Open wydaje się idealnym dla niej turniejem. Jestem zdziwiony, że znowu sobie nie poradziła. Jej ogromnym atutem jest doskonałe krycie kortu i poruszanie się po nim, pod tym względem nikt nie może się z nią równać, a na twardych kortach to kluczowa umiejętność.
- Wśród ekspertów przeważa opinia, że choć Isia ma ogromny talent, to nigdy nie zagrozi dużo silniejszym od niej fizycznie Serenie Williams, Azarence czy Szarapowej. Pan się z tym zgadza?
- Generalnie tak. Ja też byłem słabszy fizycznie od moich największych rywali.
- Ale został pan numerem 1...
- ...dopiero wtedy, gdy wzmocniłem się fizycznie i myślę, że Agnieszka też powinna nad tym ciężko popracować. Jest w stanie wygrać Wielkiego Szlema, ale muszą zostać spełnione określone warunki. Jeśli Serena będzie grała swoje 100 procent, Aga nie da rady jej pokonać. Jeżeli Azarenka zagra na maksa, Agnieszce prawdopodobnie też nie uda się jej ograć. Dlatego musi być zawsze gotowa na moment, kiedy te silne dziewczyny będą miały słabszy dzień i nauczyć się, jak sprawić, żeby w meczach z nią grały gorzej.
- Podczas tegorocznego Wimbledonu miała ogromną szansę, bo odpadły szybko Serena, Azarenka i Szarapowa...
- Tak i to, że tej szansy nie wykorzystała, to największe rozczarowanie w całej jej karierze, a ja jako jej wielki fan też bardzo to przeżyłem. Ale patrząc na te wszystkie bandaże na jej nogach, z którymi grała półfinał z Lisicki, nie winię jej za to, że minimalnie przegrała.
- Jej młodsza o 1,5 roku siostra Urszula długo postrzegana była jako jeszcze większy talent niż Agnieszka.
- Moim zdaniem żadna tenisistka i żaden tenisista nie ma tak dużego talentu jak Agnieszka. Ona rozumie tę grę w tak nieprawdopodobny sposób, że ciągle nie mogę wyjść z podziwu, oglądając jej mecze. Ula też ma duży talent, jednak mniejszy niż Aga.
- A jak pan oceni potencjał Jerzego Janowicza? W US Open szybko przegrał z kontuzją pleców i zawodnikiem z trzeciej setki.
- Nie można wymagać od tak młodego i niedoświadczonego gracza, że po awansie do półfinału Wimbledonu zrobi furorę na US Open. Po tak dużym sukcesie pojawia się presja, do tego rywale mobilizują się podwójnie. Może ta kontuzja pleców wzięła się właśnie ze stresu. Kolejny rok będzie dla Janowicza trudny. Wszyscy teraz o nim mówią. Ma potężny serwis, forhend i świetne czucie piłki - prędzej czy później pewnie wygra Wielkiego Szlema. Ma potencjał, żeby wskoczyć do ścisłej czołówki rankingu.
- A żeby wspiąć się na jego szczyt?
- Nie, bo jest za mało regularny, zbyt często dobre występy przeplata słabymi. Może za 4 lata, gdy okrzepnie i nabierze doświadczenia.