Chiński system polega na tym, że tenisistki (tenisiści) oddają federacji aż 60 procent swoich zarobków na kortach. W zamian nie muszą się o nic martwić. Do dyspozycji kadry (22 zawodniczek) jest: 17 trenerów, 8 lekarzy, masażyści, dietetycy, psycholog... Federacja opłaca również sprzęt, koszty podróży i hoteli.
Podatki w Chinach są progresywne - od 5 do 45 procent zarobków. Po opłaceniu ich i haraczu pozostaje niewiele. Nic więc dziwnego, że gwiazdy się zbuntowały. Na czele buntu stanęły najsławniejsze: Na Li i Zheng Jie. I... wywalczyły wolność.
Teraz gwiazdy oddają federacji tylko 12 procent tenisowych zarobków. Ale już same muszą opłacać trenerów, podróże, hotele, masażystów, treningi... W sumie i tak się im to opłaca, chociaż gdzie tam im do Karoliny Woźniackiej, która mieszka w Monte Carlo i właściwie podatku dochodowego płacić nie musi.
Przeczytaj koniecznie: Roland Garros - FINAŁ mężczyzn: Nadal po raz szósty wygrywa w Paryżu
- Mój finałowy mecz na Roland Garros oglądało w Chinach 95 milionów ludzi. O chińskich tenisistkach będzie jeszcze głośniej - przewiduje Na Li.
Ach, te podatki...
Chinka Na Li (29 l.)
Płaci podatek dochodowy (w Chinach od 5 do 45 proc.).
Pokrywa wszystkie koszty (podróże, trenerzy, lekarze)
Dunka Karolina Woźniacka (21 l.)
Mieszka w Monte Carlo, gdzie nie ma podatku dochodowego i spadkowego.
Trenera opłaca Adidas. Pokrywa inne tenisowe koszty.
Polka Agnieszka radwańska (22 l.)
Płaci podatki w Polsce (stawki 18 i 32 proc.).
Pokrywa koszty podróży, trenera (ojciec), treningów, lekarzy...