- Prowadziłem Igę kiedy miała od 5 do 9 lat. Była taka malutka, wesoła, dwa kucyki. Cały czas uśmiechnięta, cały czas w ruchu - wspomina z rozrzewnieniem Artur Szostaczko. Trener tenisa dziś wciąż pracuje na kortach Warszawianki. Tych samych, na których pierwsze tenisowe kroki stawiała nasza mistrzyni Iga Świątek.
"Super Express": - Już wówczas było widać ten wielki talent?
Artur Szostaczko: - Iga od razu miała umiejętność odbijania piłki. Z innymi dziećmi robimy to stopniowo, podbijamy piłkę najpierw 5, potem 10 razy, następnie przechodzimy na bekhend. Natomiast Iga tego nie potrzebowała. Potrafiła odbić piłkę o ścianę po 20, 30 razy, co jest ewenementem. Inne dziecko nie byłoby w stanie trafić w piłkę. Od razu wiedziałem, że mamy do czynienia z kimś wyjątkowym.
- Jaka była Iga? Były z choć jakieś problemy wychowawcze?
- Ja na korcie nie miałem z nią żadnych problemów. Poza tym był ojciec, który jak było trzeba, to "ryknął". Iga była bardzo zaangażowana, bardzo zainteresowana. Jej starsza siostra, Agata, również grała i Iga pewnie chciała ją naśladować. Chciała być tak dobra, jak siostra, a dziś jest dużo lepsza.
- Kiedy ogląda pan mecze Igi na wielkich turniejach, widzi pan te same ruchy, te same zachowania, co u kilkuletniej dziewczynki?
- Tak! Tenis, zwłaszcza w początkowej fazie, polega na tym, że budujemy fundament. Wszystkie nawyki i pamięć mięśniową budujemy w pierwszych latach gry w tenisa, a później to kształtujemy. Iga w wieku 7 lat grała już bekhend, a jeśli dziś na nią spojrzymy, to widzimy po prostu dorosłą zawodniczkę, grającą w ten sam sposób. Dziś są efekty tej całej pracy, którą wykonaliśmy przez te cztery lata.
- Co wówczas było jej największą zaletą na korcie?
- Jej zainteresowanie tenisem. Cały czas chciała się uczyć nowych rzeczy. Kiedyś mnie zapytała: "Trenerze, kiedy będziemy robić serwis". Odpowiedziałem: "Iguś, jak teraz zasmeczujesz teraz 10 razy z rzędu w kort, to zrobimy serwis". I ona robiła to do tego momentu, aż jej się to udało. Musieliśmy przejść na serwowanie, bo już by nie odpuściła (śmiech).
- Grała z rówieśniczkami, czy dziewczynkami starszymi?
- W swojej kategorii nie miała z kim grać. U mnie na treningach rywalizowała z dziewczynkami dwa, trzy lata starszymi.
- Dziś Iga jest świetnie zbudowaną zawodniczką, a jak było w dzieciństwie? Była chucherkiem?
- Była wysoka. Ale nie ma się co dziwić, jej tata to wielki facet, ponad 190 cm wzrostu. Jej siostra Agata ma pewnie z 180 cm. Iga spędza dziś niewiele mniej czasu na siłowni, niż na korcie.
Rozmawiał Przemysław Ofiara