Awanturę wywołała Woźniacka. Wściekła na, jej zdaniem, niesprawiedliwe traktowanie przez organizatorów. - To niedopuszczalne, że mecz piątej rakiety świata jest planowany jako piąty w kolejności od godz. 11:00 czasu lokalnego na korcie numer 5. Ktoś, kto powrócił po kontuzji i wspiął się na piąte miejsce w rankingu, zasługuje na to, aby grać na większym obiekcie - stwiedziła Woźniacka, szybko nawiązując do Szarapowej, która, chociaż w czołówce rankingu nie ma jej nazwiska, swoje spotkanie zdążyła już rozegrać nawet na głównej arenie, Arthur Ashe Stadium. - Rozumiem, że kort centralny to nie tylko sport, ale również biznes. Nie mogę jednak zaakceptować tego, że ktoś, kto wraca po dyskwalifikacji za doping, rozgrywa mecze na najbardziej reprezentacyjnym korcie.
Serena Williams urodziła dziewczynkę!
Na odpowiedź Szarapowej nie trzeba było długo czekać. Obóz Rosjanki znany jest z ciętego języka. Kiedyś Woźniacka i Radwańska ochrzczone zostały nawet mianem "czeladniczek".
Tym razem było obyło się bez epitetów. Szarapowa wyśmiała jednak atak Woźniackiej, która w II rundzie US Open przegrała z Jekateriną Makarową. - Gdyby mój mecz został zaplanowany na parkingu w nowojorskiej dzielnicy Queens, to z przyjemnością bym tam zagrała. To nie ma tak naprawdę dla mnie żadnego znaczenia. Najważniejsze, że jestem w IV rundzie. Nie wiem natomiast, gdzie jest teraz Karolina - powiedziała tenisistka.