Po ograniu 3:2 Słoweńców Polacy muszą przeskoczyć ostatnią przeszkodę na drodze do wrześniowych baraży o awans do Grupy Światowej. Na papierze konfrontacja z RPA powinna być dużo łatwiejsza niż lutowe spotkanie ze Słowenią. Biało-czerwoni zagrają w najsilniejszym składzie - z Jerzym Janowiczem na czele, Łukaszem Kubotem oraz wracającymi do wielkiej formy Marcinem Matkowskim i Mariuszem Fyrstenbergiem, finalistami turnieju w Miami.
RPA? W zespole naszych rywali piętrzą się problemy. Skłócony z krajową federacją Kevin Anderson (nr 29 ATP) do Polski nie przyleciał. Bez największej gwiazdy ekipa z Afryki nie ma kim straszyć. Na dodatek w czasie środowego treningu deblista Raven Klaasen złamał palec dłoni, co wyklucza go z rywalizacji. Liderem drużyny jest zajmujący dopiero 227. miejsce w rankingu Rik De Voest. Pozostali gracze nie mieszczą się nawet w pierwszej "500".
- Rozmawiałem przed chwilą z Łukaszem Kubotem. Nastroje w naszej drużynie są bojowe, wszyscy świetnie się czują - mówi "Super Expressowi" Fibak, typując miażdżące zwycięstwo Polaków, którzy jako gospodarze mogli wybrać korty. Gracze z RPA obawiali się, że przyjdzie im grać na mączce, ale Polacy postawili na twardą nawierzchnię decoturf. - My od małego uczymy się grać na kortach twardych, mączki praktycznie u nas nie ma. Domyślamy się jednak, że Polacy wybrali nawierzchnię z myślą o swoich atutach, a nie żeby odebrać nasze - mówi Rik de Voest.