Iga Świątek ostatnio stanęła w obronie Darii Abramowicz i Wima Fissette'a, ale efekty pracy tego zespołu są coraz gorsze. Po strasznym laniu 1:6, 1:6 od Coco Gauff w Madrycie przyszła klęska 1:6, 5:7 z Danielle Collins, z którą Polka wygrała poprzednie sześć meczów. Niestety, Polka znów pod wpływem agresywnej i skutecznej gry rywalki wyraźnie się usztywniła, tak jakby lęk przed kolejną porażką ją paraliżował. W pierwszym secie fatalnie serwowała, do tego doszła zła praca na nogach i biorące się ze stresu irytujące błędy w kluczowych momentach drugiej partii. Jak na kryzys Igi Świątek patrzy Tomasz Wolfke, ekspert i komentator tenisa?
"Super Express": Zgodzisz się z opinią, że w ostatnich porażkach Igi Świątek jest niepokojąca powtarzalność? Kiedy przeciwniczka potrafi jej się postawić, szybko wkrada się nerwowość i lęk, który ją usztywnia i blokuje.
Tomasz Wolfke: Niestety tak to wygląda. Przede wszystkim Idze przydałoby się trochę luzu, żeby nie traktowała tego tenisa tak śmiertelnie poważnie. Za bardzo to wszystko przeżywa, a przez to się spala. Jest perfekcjonistką, narzuca sobie bardzo wysokie wymagania i jak nie potrafi ich spełnić, rozsypuje się mentalnie. Klucz do wyjścia z tego kryzysu leży w głowie, jest tam coś, co ją blokuje. Być może jest zbyt wrażliwa. Mój idol Kazimierz Deyna był genialnym piłkarzem i widział wszystko na boisku, ale też był dość prostym człowiekiem. Dlatego może zbyt duża inteligencja, wrażliwość i wyobraźnia czasem przeszkadzają w sporcie?
- Więcej luzu by jej się przydało, ale czy ona nie jest taką osobą, że po prostu nie jest w stanie zmienić nastawienia? Trener Wim Fissette powiedział niedawno ciekawą rzecz, że Iga jest rozpieszczona sukcesami, przyzwyczaiła się do nich i z tego bierze się teraz zbyt duża presja i nerwowość. Sama teraz stwierdziła, że bardziej niż zazwyczaj zmaga się ze swoim perfekcjonizmem...
- Pewnie tak jest, ale z drugiej strony powinno też do niej dotrzeć, że dokonała już tak wiele, że zawsze będzie wielką mistrzynią i legendą. Nawet gdyby teraz już zaczęła wszystko przegrywać, to i tak weszła na stałe do historii polskiego sportu. Presja oczywiście jest, ale - na litość Boską - kto jak nie Daria Abramowicz powinien ją nauczyć, jak sobie z nią radzić? Mnie najbardziej szokuje to, jak łatwo Iga w czasie tych przegranych meczów nagle pęka i nie jest w stanie nawiązać walki.
- Czyli współpraca z psychologiem Darią Abramowicz wypaliła się?
- Pamiętajmy o tym, że Iga z Darią pracuje już 6 lat i długo ta współpraca wyglądała bardzo dobrze. Między WTA Finals 2021 w Guadalajarze a igrzyskami Iga była na korcie jak z żelaza i ani razu się nie rozsypała. Nawet w tym Cancun, gdzie wszystkie rywalki miały tego cyrku dość, Iga z żelazną konsekwencją robiła na korcie, co chciała. Daria jak opowiada o psychologii sportowej, to sprawia wrażenie, że się na tym bardzo dobrze zna. I to co zrobiła z Igą w minionych sezonach, pokazało, że potrafi być skuteczna. Dawno jednak przestała być tylko jej psychologiem. Jest też jej najbliższą przyjaciółką, powierniczką czy mentorką. Z całą pewnością to nie jest układ psycholog-klient. I pytanie, czy teraz w tym układzie będzie potrafiła jej pomóc. Tego nie wiem.
- Trener Fissette zapowiadał, że będzie się starał, żeby tenis Igi był bardziej różnorodny. Dostrzegasz zmiany w tym kierunku?
- Mogę powiedzieć, że podobała mi się końcówka meczu z Cocciaretto (6:1, 6:0 w Rzymie, red.), gdy Iga zagrała skróty, loba i było więcej zmiany rytmu. Często mówiłem, że chciałbym, żeby Iga czasem grała z finezją, a nie tylko z brutalną siłą zza końcowej linii. Żeby ten jej tenis był bardziej urozmaicony, bo to nie tylko byłoby atrakcyjniejsze dla widza, ale też w niektórych sytuacjach łatwiej byłoby jej wygrać. Jednak generalnie jeżeli rzeczywiście nad tą różnorodnością pracują, to na razie w grze tego nie widać, a raczej jest regres, bo kiedy przychodzi trudny mecz, to Iga wraca do starego stylu, czyli próbuje odpowiedzieć jeszcze mocniej niż rywalka.
- Iga Świątek broniła ostatnio Wima Fissette'a, że to bardziej jej wina, że tak się dzieje. Stwierdziła, że często brakuje jej dyscypliny taktycznej i podejmuje na korcie złe decyzje, śpiesząc się z kończeniem akcji.
- Czyli trener jest w porządku, a zawodnik nie wykonuje jego poleceń? W takim razie nie ma powodów, żeby go zwalniać. Zresztą moim zdaniem w tenisie powinno się trenera oceniać po co najmniej jednym sezonie. To już jest rozsądna perspektywa oceny jego pracy. Nie powinno się pracować tak jak w piłce, że drużyna przegrywa trzy mecze, to zmieniamy trenera.
- Tylko pytanie, czy Fissette jest w stanie wyciągnąć Igę z tego kryzysu? Mam wrażenie, że może i jest fachowcem, ale jako człowiek jest nieco za miękki...
- Karol Stopa (komentator i ekspert Eurosportu, red.) postawił ciekawą tezę, że ten Fissette jest przereklamowany, skoro w tak krótkim czasie pracował z tyloma zawodniczkami. Jednak z drugiej strony, jak popatrzymy na wyniki, to jego zawodniczki osiągnęły bardzo dużo. Zresztą nawet gdyby Iga go teraz zwolniła, to kto teraz przyjdzie w środku sezonu? Jakiś magik?
- Nie brakuje głosów, że Iga jako wrażliwa osoba nie potrafi się otrząsnąć po aferze dopingowej, po której - w oczach wielu - na jej wizerunku już zawsze będzie rysa...
- Ale minęło już przecież pół roku, a to jest zawodowy sportowiec! Ile się można martwić tym, że się łyknęło zanieczyszczony lek? Zresztą i tak spadła na cztery łapy. Musi pogodzić się z tym, że jako gwiazda będzie budziła sprzeczne emocje, że jedni ją będą kochali, a inni będą ją hejtować, bo jest osobą publiczną, jest jest wielką gwiazdą nie tylko polskiego ale i światowego sportu. Iga często się żali, że jest cały czas oceniana i ja ją doskonale rozumiem. Mnie też strasznie wkurzają te hejterskie komentarze w internecie, ale taki jest współczesny świat. Nawet jeżeli będzie znowu seryjnie wygrywała, i tak będą ludzie, którzy będą ją krytykować. Powód zawsze się znajdzie.
- Wierzysz, że Iga nagle w Paryżu odpali i odniesie sukces w Roland Garros?
- Musiałbym być wielkim optymistą i kierować się wyłącznie sercem, a nie rozumem, żeby teraz powiedzieć nagle, że Iga się odrodzi w Paryżu i wygra. Przestała być już faworytką, mimo że, że jest czterokrotną mistrzynią i obrończynią tytułu. Jej ostatnie porażki na mączce wyglądały smutno. Jednak w sporcie wszystko jest możliwe.