Radwańskiej, która wcześniej w stolicy Japonii wyeliminowała inną byłą "jedynkę" WTA, Jelenę Janković, nigdy nie grało się z Woźniacką łatwo. W latach 2008 - 2011 nie wygrała z nią żadnego z pięciu kolejnych meczów. Karta zaczęła się odwracać w tym roku, gdy najlepsza polska tenisistka pokonała Dunkę w Sydney.
Woźniacka zaczynała obecny sezon na pierwszym miejscu w świecie, teraz jest jedenasta. Ostatnio odzyskuje dobry rytm. Wygrała niedawno turniej Korea Open, a w poprzednim spotkaniu w Tokio po imponującej walce uporała się z Na Li.
Co prawda, w pierwszym secie ze stanu 3:1 dla Radwańskiej zrobiło się 3:4, ale Polka szybko opanowała sytuację. Głównie dlatego że była aktywniejsza.
- Kiedy gra się z Karo, trzeba dużo biegać po korcie i byłam dzisiaj na to przygotowana - skomentowała Isia. - Mecz był trudny, ale wygrałam kilka ważnych punktów w każdym z setów i to zadecydowało o zwycięstwie.
W drugiej partii Polka wykorzystała trzecią piłkę meczową. - Lepiej za dużo nie myśleć o ostatniej piłce przed jej wygraniem - opowiadała po spotkaniu. - Trzeba się skoncentrować i założyć, że to ostatnia szansa na triumf. Bo jak przyjdzie niepotrzebna presja, ręka zaczyna się trząść.
Premia za awans do półfinału w Tokio to 96 100 dol. (300 tys. zł). Następną rywalką Radwańskiej będzie dziś inna jej dobra koleżanka z kortów, Angelique Kerber. Mająca polskie korzenie Niemka rozbiła siostrę Agi, Urszulę 6:1, 6:1, więc jest okazja do małej zemsty. Kerber awansowała do czwórki bez gry, bo ze względów zdrowotnych wycofała się z imprezy Wiktoria Azarenka. W drugiej parze półfinałowej zmierzą się Samantha Stosur (wygrała 6:4, 7:6 z Marią Szarapową) i Nadia Pietrowa (pokonała 3:6, 7:5, 6:3 Sarę Errani).