- Nagle poczułam się fatalnie, prawie nie mogłam oddychać. Myślałam jednak, że to nic poważnego. Wybierałam się nawet na imprezę wręczania Oscarów, ale mój fizjoterapeuta powiedział, że chyba oszalałam i że mam natychmiast jechać do szpitala. Dziękuję Bogu, że go posłuchałam - opowiada Amerykanka.
Kiedy lekarze postawili diagnozę, Serena zdała sobie sprawę, że to może być koniec nie tylko jej kariery, lecz także życia.
- Leżałam na łożu śmierci - zwierzała się gwiazda. - Przecież dużo ludzi umiera nagle przez zakrzepy, nie wiedząc nawet, że je mają. Lekarze powiedzieli, że gdybym przyjechała do nich dzień później, mogłoby dojść do tragedii.