„Super Express”: - W związku z tak świetną passą przed startem we French Open czujesz większą presję, czy jednak ekscytację?
Iga Świątek: - Na pewno jestem podekscytowana przed French Open, bo zawsze jestem. Uwielbiam ten turniej i mam wtedy większe niż zwykle pokłady pozytywnej energii. Podejdę do imprezy w Paryżu jak do każdej innej. Rok temu grałam tam z ogromnymi oczekiwaniami wszystkich, nauczyłam się funkcjonować z tą presją. To jednak dla mnie nowa sytuacja. Pozostawię sobie trochę dystansu do tego, żeby być człowiekiem. Muszę czasem zaakceptować niepowodzenia. Prawda jest taka, że ta seria kiedyś się skończy. Oby nie w Paryżu.
Ons Jabeur zdradziła, co myśli o Idze Świątek! Cała prawda, niczego nie ukrywał
- Gdyby ktoś na początku roku powiedziałby ci, że zostaniesz liderką rankingu i wygrasz pięć turniejów z rzędu, to czy uwierzyłabyś temu człowiekowi?
- Myślę, że nie... Może uwierzyłabym w scenariusz, w którym te rzeczy dzieją się za kilka lat. Ten progres przyszedł tak szybko, że trudno mi się było tego spodziewać.
Zobacz, jak Iga Świątek świętowała po zwycięstwie w turnieju w Rzymie w galerii poniżej:
- Jaki jest więc przepis na ten sukces?
- Chyba nie ma takiego. To po prostu wszystko co robię razem z moim zespołem. Robimy tak dużo, że nie da się tego opisać w kilku słowach. Dostaję od tych ludzi wsparcie i doświadczenie. Bez nich nie byłabym w tym miejscu.
- W Rzymie znów zagrałaś bez straty seta. Miałaś jakiś trudny moment podczas tego turnieju?
- Nic nie przychodzi łatwo. Każdy mecz sporo mnie kosztował. Wiem, że jak widać mój mecz w telewizji, to można dojść do wniosku, że praca była prosta. Za kulisami jest jednak zupełnie inaczej. Jest dużo stresu, wątpliwości. Nawet dostosowanie się do nawierzchni było trudne. Czasami miałam momenty, że „wpuszczałam” moją przeciwniczkę w mecz. Odchodziłam od swojej taktyki i potem do niej wracałam, to było dla mnie trudne. Muszę umieć sobie z tym radzić.
- Będzie czas na świętowanie przed wylotem do Paryża? Widzieliśmy na trybunach prezesa Zbigniewa Bońka, może zaprosił na tiramisu?
- Trzeba też się trochę zregenerować i nie myśleć przez chwilę o tenisie. Mój sztab był z panem Bońkiem w kontakcie. Jest osobą bardzo pozytywną, wspierającą mnie. Przed turniejem w Rzymie organizował dla nas obiekty do trenowania, z których jednak nie skorzystaliśmy, bo byliśmy w akademii Rafy Nadala w Manacor. Czuję jego wsparcie, wiem, że jest fanem tenisa.