Jaki był pomysł Igi Świątek i trenera Tomasza Wiktorowskiego na ten mecz? Pytani o to, tylko tajemniczo się uśmiechali, nie chcąc zdradzać swojej recepty. Łatwo było jednak zobaczyć już od pierwszych piłek, jak piorunujące wrażenie na niewysokiej Jessiki Peguli (170 cm) robiły mordercze topspinowe uderzenia polskiej dominatorki.
Iga Świątek znana jest z tego, że uderzając piłki z głębi kortu, wykonuje szybkie ruchy nadgarstkiem, nadając im postępującą rotację. Podkręcone odbijają się od kortu wysokim kozłem, gwałtownie przyśpieszając. Na różnych nawierzchniach to daje różny efekt - najmniejszy na trawie, a największy na mączce (dlatego takie sukcesy odnosił na niej grający w ten sam sposób Rafa Nadal). A na specyficznym korcie wybudowanym w ostatniej chwili w Cancun te "świdry" Igi Świątek działały świetnie.
POLKA DEMOLKA! Królowa Iga Świątek wróciła na tron w wielkim stylu!
Inteligentna Jessica Pegula już przed finałem wiedziała, co ją czeka. - Iga gra inaczej niż większość dziewczyn, podkręca mocno piłki, trochę jak faceci, a ten kort jej odpowiada, bo kozioł przy takich uderzeniach jest bardzo wysoki - mówiła Amerykanka. W finale Polka dołożyła do uderzeń jeszcze więcej tego spinu, zagrywając często głęboko pod końcową linię. Piłki latały nad głową bezradnej Peguli, która popełniała przez to dużo błędów. - Dwa zwycięstwa nad Igą w tym roku na pewno dodały mi dużo pewności siebie, ale kiedy ona wejdzie na swój wysoki poziom, może zdemolować wszystkich. I mam wrażenie, że właśnie to teraz robi - stwierdziła przed finałem Pegula, a jej słowa okazały się prorocze.