Gdzieś w połowie lat 70. XX w. przeprowadzono wśród czołówki tenisistów świata ankietę z pytaniem: z kim najbardziej nie lubisz grać? Przeszło połowa pytanych odpowiedziała – z Wojciechem Fibakiem. Polski tenisista nie potrafił serwować jak Roscoe Tanner, nie umiał zamęczyć przeciwnika grą z głębi kortu jak Bjoern Borg, nie był dynamiczny jak Ilie Nastase. Ale potrafił wykorzystać każdą słabość, każdą niedokładność w grze rywala. Wychodził na kort perfekcyjnie przygotowany mając przeciwnika „przeczytanego”. Wiedział, jak go sprowokować, kiedy zmienić rytm gry, jak go zdenerwować. "Gra z Fibakiem to była zawsze katorga, ale ceniono jego wredną inteligencję”, jak kiedyś powiedział John McEnroe.
W amerykańskich fachowych periodykach, gdzie aż zagotowało się po turnieju w Miami od komplementów na temat Isi powtarzana jest fraza „ona dostosowuje styl gry do rywalki”. To inteligencja i nieprawdopodobna konsekwencja sprawiły, że filigranowa (172 cm/55 kg) Agnieszka Radwańska goniła po korcie wyższą o 16 cm, cięższą o 11 kg i dysponującą większym zasięgiem rąk Maszę Szarapową jak kotkę.
Sport zdominowany jest przez atletów o zgoła nadludzkich fizycznych parametrach. Miło jest stwierdzić, że nasi wygrywają nie dzięki dodatkowym kilogramom mięśni, a dzięki lepszemu wykorzystaniu mózgu.