Trener Igi Świątek: Iga jest otwarta na zmiany
Fissette, pierwszy zagraniczny trener w sztabie Świątek, objął funkcję po Piotrze Sierzputowskim i Tomaszu Wiktorowskim. Choć to pod wodzą tego ostatniego Polka sięgnęła po cztery tytuły wielkoszlemowe i pozycję liderki rankingu WTA, to właśnie współpraca z Belgiem przyniosła jej długo wyczekiwany przełom na kortach trawiastych.
Początki tej współpracy nie należały do łatwych – wyniki nie spełniały oczekiwań mediów i kibiców, a styl gry Świątek na trawie pozostawiał wiele do życzenia. Jednak jak podkreśla Fissette, kluczowa była determinacja zawodniczki i jej gotowość do pracy nad słabościami.
– Iga nigdy wcześniej nie była przekonana, że może dobrze grać na trawie. Nie czuła się na niej pewnie, ale wykazała się ogromną otwartością na naukę i zmiany. To podejście naprawdę mnie ujęło – przyznał trener po wygranym finale.
Świątek i Fissette: Nowa strategia i konkretne przygotowania
W przeciwieństwie do poprzednich lat, kiedy Świątek przystępowała do Wimbledonu po intensywnym sezonie na kortach ziemnych, w tym roku zdecydowano się na bardziej przemyślane przygotowania. Treningi na Majorce i start w turnieju w Bad Homburgu miały pomóc zawodniczce oswoić się z trawiastą nawierzchnią.
– Po wyczerpującym sezonie na mączce potrzeba chwili oddechu. Ale jednocześnie trudno wtedy dobrze przygotować się do Wimbledonu. Tym razem zdecydowaliśmy, że potrzebujemy więcej czasu na treningi i rozegranie kilku meczów przed startem turnieju. To była trafiona decyzja – zaznaczył Fissette.
Belgijski trener nie ukrywa, że miał okazję zapoznać się z nieprzychylnymi komentarzami ze strony polskich mediów. Podkreśla jednak, że takie głosy są nieuniknione, zwłaszcza w przypadku sportowców na szczycie. – Iga miała w tym roku kilka słabszych występów, co jest całkowicie normalne. Nie zapominajmy, że też jest człowiekiem. Ważne, by koncentrować się na tych najlepszych momentach, bo to one tworzą karierę – przypomniał Fissette, porównując sytuację Świątek do dawnych gwiazd belgijskiego tenisa, Kim Clijsters i Justine Henin.