Hubert Hurkacz odpadł z Roland Garros w 4. rundzie po bardzo przykrej porażce 6:7(5), 4:6, 6:7(3) z Grigorem Dimitrowem. W pierwszym secie Polak zmarnował dużo szans na przełamanie, a potem przegrał go po tie-breaku. W drugiej partii coraz bardziej sfrustrowany zgubił na moment koncentrację, co doświadczony Bułgar wykorzystał, przełamując jego serwis i pilnując potem przewagi. W trzecim secie wrocławianin przegrywał 1:3, ale poderwał się do walki i nawet prowadził, ale w tie-breaku znów sprytniejszy i dokładniejszy był Dimitrow, który kończył mecz z zakrwawioną dłonią po upadku na kort.
Hubert Hurkacz i Grigor Dimitrow wcześniej grali ze sobą pięć razy. Wszystkie te spotkania wygrał Bułgar, ale były to bardzo zacięte i dramatyczne pojedynki. W końcówkach zazwyczaj górę brało cwaniactwo i ogromne doświadczenie Bułgara, który zresztą świetnie zna się z Polakiem. Ostatnio zmierzyli się w Miami Open 2024. Dimitrow w końcówce znów był zabójczo skuteczny, mimo, że wydawało się, że zaczyna opadać z sił. Wygrał 3:6, 6:3, 7:6.
Teraz niestety było podobnie. Hubert Hurkacz walczył ambitnie, ale ciągle te najważniejsze piłki wygrywał sprytny Grigor Dimitrow, a frustracja Polaka rosła. Pod koniec trzeciego seta. przy stanie 5:4 dla wrocławianina nasz tenisista rozpętał niezłą awanturę. Po jego zagraniu Bułgar przerwał wymianę, sygnalizując, że był aut i wskazując na ślad po piłce. Sędzia główna przyznała mu rację, ale Polak był przekonany, że został oszukany, a oglądany ślad był po innym uderzeniu. - Wezwij na kort superwizora! - krzyczał do pani arbiter, a potem nawet domagał się zmiany sędzi i namawiał Dimitrowa, żeby go poparł. Grisza jednak nie dał się namówić. Niedługo potem było po meczu, a powtórki rozwiały wątpliwości - Polak nie miał w tamtej sytuacji racji.