Pogrom, miazga, polski walec
Radwańska nie dała Dallacqui żadnych szans. W pierwszym secie zagrała wręcz idealnie. Pozwoliła wygrać Australijce tylko pierwsze swoje podanie. Później rządziła już tylko ona. Celny serwis, zdecydowany return, wygrane wymiany, zaskakujące skróty: z taką grą "Isia" może na Wimbledonie rozbić bank. Jedyny problem "Isi"? Niestabilność.
W drugim secie Polka bowiem nagle stanęła. Niewytłumaczalnie. Dellacqua mocno zaczęła i dwa razy przełamała Polkę. Ta nagle zaczęła popełniać błędy, przestała agresywnie atakować piłki i wydawało się, że wraca koszmar sprzed tygodnia, gdy fragmenty znakomitej gry, przeplatała koszmarnymi, tracąc ostatecznie zwycięstwo nad Belindą Bencic.
TOP 5 najsłynniejszych homoseksualnych rakiet świata! Zapraszamy na nietypowe zestawienie tenisistek!
Nie tym razem jednak. Krakowianka obudziła się bowiem przy wyniku 0:4 i szybciutko, oddając Australijce zaledwie trzy piłki w sześciu kolejnych gemach (!), przypieczętowała swój triumf. Cała zabawa trwała dla niej zaledwie 61 minut, co oznacza, że - przynajmniej na razie - problem zmęczenia Polce nie grozi.
A Dellacqua? Zagrała zaskakująco dobrze. Nikt na nią nie stawiał, tymczasem na początku drugiego seta jej lewa ręka zaczęła Radwańskiej sprawiać sporo problemów. Skończyły się dopiero w momencie, gdy "Isia" zmieniła styl gry, zaczęła atakować w zróżnicowany sposób - a przede wszystkim dobiegać do siatki! - i wykorzystywać błędy mniej utytułowanej przeciwniczki.
Agnieszka Radwańska (Polska) - Casey Dellacqua (Australia) 6:3, 6:4
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail