Hubert Hurkacz znów przeżywa gorszy moment w sezonie. Po szybkim odpadnięciu z Rolanda Garrosa polski tenisista zaczął przygotowania do rywalizacji na trawie i 11 czerwca rozpoczął rywalizację w holenderskim 's-Hertogenbosh i choć wygrał w meczu z Roberto Baptistą-Agutem, to później wycofał się z powodu kolejnych problemów zdrowotnych – tym razem doznał urazu pleców. Początkowo sygnały z obozu polskiego zawodnika były takie, że turniej w Halle nie jest zagrożony, a rok wcześniej Polak dotarł tam do finału, więc bronił 330 punktów. Niestety, wrocławianin z Halle się wycofał, przez co oczywiste było, że straci w rankingu ATP dużo miejsc.
Szukają następców Huberta Hurkacza. Enea Poznań Open 2025 to wylęgarnia tenisowych gwiazd!
W poniedziałek, 23 czerwca, pojawił się najnowszy ranking ATP i już wiadomo, że Hurkacz spadł z 29. na 39. pozycję, co oznacza, że nie będzie rozstawiony w nadchodzącym Wimbledonie. Warto przypomnieć, że to właśnie od Wimbledonu 2024 rozpoczęła się seria fatalnych zdarzeń dla polskiego tenisisty. Wówczas Hurkacz należał do czołówki i był rozstawiony w tym turnieju z numerem 7. Niestety, w 2. rundzie doznał kontuzji kolana, która wykluczyła go z gry na igrzyskach olimpijskich w Paryżu, a następnie sprawiła, że długo wracał do pełnej sprawności. Konsekwencje tego wszystkiego nakładają się na siebie teraz i sprawiają, że Hurkacz, który przez dłuższy czas należał do czołowej dziesiątki na świecie, teraz spada coraz niżej.
Hurkacz tłumaczy się z błyskawicznej porażki z Fonsecą. „Za łatwo uciekły początki setów”
Aby przypomnieć sobie, kiedy po raz ostatni Hurkacz plasował się tak nisko w rankingu, trzeba cofnąć się o... 6 lat. Wówczas, 19 sierpnia 2019 roku, polski tenisistka plasował się na 41. miejscu w rankingu ATP. Aby uzmysłowić sobie, jak dawno to było, wystarczy zauważyć, że dopiero 5 dni później Hurkacz zagrał swój... pierwszy finał ATP – był to turnieju rangi 250 w Winston-Salem, a sam finał okazał się zwycięski dla Polaka, który pokonał Benoita Paire. Kolejną ciekawostką, która pokazuje, jak dawno wrocławianin plasował się tak nisko, jest ta, że wówczas Iga Świątek rozgrywała dopiero swój pierwszy sezon w WTA i miała za sobą dopiero pierwszy (przegrany) finał turnieju w Lugano.
