Adam Griffith: Z domu dziecka w Stargardzie do Białego Domu [NIESAMOWITE ZDJĘCIA]

2016-02-15 3:00

Adam Griffith (23 l.), chłopak z ubogiej rodziny, wychowywany w domu dziecka w Stargardzie, po raz drugi zdobył prestiżowe mistrzostwo NCAA w futbolu amerykańskim i został przyjęty z całą drużyną przez prezydenta Baracka Obamę. W przyszłym roku prawdopodobnie zostanie wybrany w drafcie do NFL.

Nie byłoby mistrzowskich tytułów, spotkania z Obamą ani Ameryki, gdyby Andrzej Dębowski (bo takie imię i nazwisko nosił przed adopcją) nie spotkał na swojej drodze wychowawczyni z domu dziecka, Beaty Salitry.

- Andrzej trafił do pogotowia opiekuńczego w Szczecinie, mając niecałe 5 lat - wspomina pani Beata. - Po trzech latach przeniesiono go do Stargardu, gdzie zaczynałam pracę wychowawcy. Trafił do mojej grupy. Wykazywał zdolności sportowe od małego, błyskawicznie nauczył się pływać, lubił piłkę nożną, ale jeszcze bardziej... wchodzenie na dach budynku, skąd machał mi, gdy szłam do pracy.

Kradł jak jego brat

- Czy sprawiał kłopoty? Innym wychowawcom tak, ale mnie nie, bo docierałam do niego, po rozmowach zawsze wykonywał moje polecenia. Kradł, podobnie jak jego brat, który z tego powodu trafił z domu dziecka do ośrodka wychowawczego - dodaje.

Adam Griffith przeszedł niesamowitą drogę z polskiego sierocińca do NFL

Pani Beata chciała uchronić przed tym samym losem Andrzeja, bo przeniesienie do ośrodka wychowawczego lub poprawczaka równałoby się utracie szans na adopcję. Przejęła opiekę prawną nad chłopcem, po tym jak odebrano prawa rodzicielskiego jego biologicznym rodzicom.

- To były trudne decyzje, szczególnie że dziecko mogło inaczej odbierać pewne sytuacje - mówi teraz pani Beata. - Miałam szacunek dla rodziców chłopca, bo jego ojciec też wychowywał się w domu dziecka. Ale nie robili nic, żeby Andrzej do nich wrócił. Po rozmowach z ojcem przekonałam go, żeby zrzekli się praw do syna, aby tworzyć mu drogę do adopcji.

- Nic nie było robione bez wiedzy Andrzeja - zaznacza dobitnie pani Beata. - On nie chciał spędzić całego życia w domu dziecka. Zapewniłam też rodziców, że nie stracą kontaktu z synem.

Słowa dotrzymała, bo w ubiegłym roku jako 22-letni mężczyzna, student Uniwersytetu w Alabamie i świetnie zapowiadający się sportowiec, odwiedził Stargard i swoją rodzinę razem z telewizją ESPN kręcącą o nim film.

Adopcja w wieku 13 lat

Do adopcji 13-letniego Andrzeja doszło w 2006 r. Adoptowało go małżeństwo z USA, Michelle i Tom Griffithowie, którzy nie mogli mieć dzieci. Wcześniej chłopiec chciał, żeby pani Beata stanowiła jego rodzinę zastępczą, traktował ją jak matkę. - Ale uważałam, że byłby to zły pomysł, bo za blisko była jego rodzina, a ja chciałam odciąć Andrzeja od jego korzeni - wyjaśnia.

Trzej z czterech braci Andrzeja przebywają w zakładach karnych. Dwie siostry zostały adoptowane przez rodzinę z Włoch. Pani Beata odnalazła je niedawno na prośbę Andrzeja, który chce je odwiedzić w czasie najbliższych wakacji.

Adam, bo takie imię nosi w USA, dopasował się idealnie do amerykańskich rodziców, którzy mają związek ze sportem, Tom jest trenerem pływania. Teraz wspierają przybranego syna w karierze sportowej.

Pani Beata rozmawia z Griffithem bardzo często przez Skype'a, zaczęła się nawet interesować futbolem amerykańskim.

- Adam zapowiedział, że zaprosi mnie z rodziną na swój mecz za rok, gdy trafi do NFL. Na razie chce kontynuować studia, żeby w przyszłości pracować jako agent FBI. Będę szczęśliwa, gdy zrobi karierę sportową. Dla mnie jednak najważniejsze jest to, że wyszedł na ludzi, a jednocześnie jest tym samym Andrzejem. Jako 5-letni chłopak nie wiązał butów i teraz, gdy ma 23 lata, dalej tego nie robi - śmieje się pani Beata.

Najnowsze