WTA Finals: Radwańska musi rozbroić bomby Pliskovej

2016-10-28 4:00

Zwycięstwo da upragniony awans do półfinału, porażka wyrzuci za burtę turnieju i przekreśli marzenia o obronie tytułu. Kończący rywalizację w grupie pojedynek Agnieszki Radwańskiej (27 l.) z mierzącą aż 186 cm i serwującą z ogromną siłą Czeszką Karolíną Plíškovą (24 l.) to starcie o być albo nie być w kończących sezon finałach WTA.

Zajmująca 5. miejsce w rankingu Plíšková to tegoroczna finalistka US Open. W Nowym Jorku sprawiła sensację, ogrywając w półfinale Serenę Williams. Najgroźniejszą bronią długonogiej Czeszki jest jej potężny serwis (często ponad 190 km/h). Trzeba też uważać na jej mocne returny i uderzenia z głębi kortu. Plíšková znana jest jednak z tego, że grając agresywnie, popełnia często dużo błędów.

A Radwańska ma na nią sposób. Panie grały ze sobą 6 razy, a Plíšková... nie urwała w tych pojedynkach ani jednego seta. Trzeba jednak pamiętać o tym, że ostatnie miesiące były w karierze Czeszki przełomowe.

- Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, czemu dotąd zawsze z nią wygrywałam - zastanawia się Radwańska. - Cóż, z Sereną przegrałam wszystkie mecze, więc cieszę się, że jest też ktoś, z kim wszystkie wygrałam - śmieje się Polka. - Bilans meczów z Karolíną mam dobry, ale to nie znaczy, że teraz będzie mi łatwiej wygrać. Ona ma za sobą świetny sezon, ostatnio gra swój najlepszy tenis i tutaj też to pokazała - podkreśla Agnieszka.

Plíšková ma siostrę bliźniaczkę Kristýnę, która obecnie zajmuje 61. miejsce w rankingu.

Ciała obu sióstr zdobią tatuaże. - Nasz ojciec ma tatuaże takie same jak my. Zawsze z siostrą chciałyśmy sobie takie zrobić. Kristýna ma jeden, a ja mam dwa: na ramieniu i na udzie. To polinezyjskie znaki, z Nowej Zelandii. Ale tak naprawdę niczego konkretnego dla nas nie symbolizują - wyjaśnia Czeszka.

Najnowsze