Belgijski kolarz wyjechał do Senegalu na wakacje. Chciał odpocząć i nabrać dystansu do swojej działalności zawodowej. W wieku 34 lat chciał jeszcze wrócić do wielkiego ścigania, znaleźć nową stajnię, w barwach której będzie święcił kolarskie sukcesy. Dzień 12 października przekreślił jednak jego plany. Vanderbroucke został znaleziony martwy w swoim pokoju hotelowym. Przyczyną śmierci był zator tętnicy płucnej. Belg był w chwili śmierci pod wpływem alkoholu, a na jego rękach były ślady po ukłuciach.
W feralny wieczór Vanderbroucke przyszedł do recepcji hotelu La Maison Bleue w Saly. Około 2 w nocy poprosił o pokój na jedną noc. Poszedł do niego z senegalską prostytutką. Po dwóch godzinach dziewczyna powróciła do recepcji i poprosiła o szmatkę, tłumacząc, że kolarz wymiotuje. 34-latek z pokoju już nie wyszedł. Około godziny 20 tego dnia znalazł go nieżywego pracownik hotelu.
Śledztwo policji wykazało, że dziewczyna, z którą Belg spędził noc, współpracowała z szajką, która ograbiła sportowca z pieniędzy i kosztowności. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych kolarzy lat 90. już nie powrócił z Afryki. Kariery, przerwanej przez alkohol, narkotyki i wpadki dopingowe, nie kontynuował. Odszedł w wieku 34 lat. Właśnie minęła ósma rocznica jego śmierci.
Oto dziewczyna Michała Kwiatkowskiego [ZDJĘCIA]