Wypadek helikoptera w Kalifornii sprawił, że całe sportowe środowisko pogrążyło się w żałobie. Na pokładzie maszyny znajdował się między innymi Kobe Bryant i jego 13-letnia córeczka "GiGi". Żadna z dziewięciu osób nie przeżyła koszmarnego wypadku. Na miejscu błyskawicznie pojawiły się służby, które następnie zwołały smutną konferencję prasową, przedstawiając niektóre szczegóły tragicznego zdarzenia. Do tej pory kontynuowane są prace, mające ustalić przebieg wydarzeń. Z relacji wynika, że sprawę utrudniają warunki naturalne.
Szeryf hrabstwa Los Angeles Alex Villanueva podkreślił, że miejsce jest górzyste i trudno dostępne. Co więcej, maszyna jest rozbita na wiele kawałków, rozrzuconych na powierzchni tysiąca metrów kwadratowych. - To logistyczny koszmar - zdradził szeryf.
Sprawę badają także funkcjonariusze FBI. Zamierzają oni prześwietlić wszystkie pozwolenia pilota i szczegóły organizacyjne lotu. Kobe Bryant w chwili śmierci miał 41 lat. W swojej karierze, którą zakończył w 2016 roku, zdobył 5-krotnie mistrzostwo NBA w barwach Los Angeles Lakers. W latach 2009 i 2010 wybrano go także najlepszym zawodnikiem finałów.