Intrygujące stwierdzenia polskiego środkowego „Czarodziejów” zacytowała na Twitterze Candace Buckner, dziennikarka „Washington Post”, która na co dzień obsługuje mecze zespołu łodzianina i ma stały kontakt z zawodnikami, trenerami i menedżerami Wizards.
„Marcin Gortat powiedział, że latem usiądzie z agentem i zastanowi się czy dobrze tu wszystko pasuje” – napisała reporterka. Inne słowa polskiego koszykarza brzmiały: „Wiem jak działa ten biznes”. Powiedział to zwracając uwagę, że klub przecież w jakimś celu podpisał długi kontrakt z młodszym od Gortata o 2 lata francuskim środkowym Ianem Mahinmim. Zarabia on w Waszyngtonie 16 mln dolarów za sezon – więcej niż nasz gracz.
Marcin dodał też, że „poświęcał się bardziej” niż ktokolwiek inny w drużynie, a jego rola jako środkowego była niedoceniana. Jednocześnie uznał, że krytyka pod jego adresem za zdobywanie mniejszej liczby punktów wychodzi od „porąbanych idiotów”, którzy nie widzą ile wnosi do gry zbiórkami i zasłonami.
Statystyki NBA potwierdzają, że Gortat w sezonie 2016/17 zdobywał mniej punktów. W rundzie zasadniczej było to 10,8 pkt na mecz – najmniej od 2011 roku. W play-off zaliczał z kolei 8,1 pkt na mecz, czyli 4–5 mniej niż w dwóch innych sezonach, w których z Wizards grał w finałowej fazie rozgrywek. Liczby pokazują również, że oddawał mniej rzutów niż w poprzednich sezonach. Pomagał jednak kolegom znaleźć pozycje rzutowe i nadrabiał walką na tablicach: miał 10,4 zbiórek w regular season i 11,2 w play-off. Potwierdził to lider Wizards John Wall: – Spełniał u nas ważną rolę – powiedział. – Jeśli nie zdobywa punktów, to zbiera piłki i robi dużo małych rzeczy jak stawianie zasłon i wyprowadzanie mnie i Brada (Beala – red.) na otwarte pozycje rzutowe.
Czy jednak to wszystko wystarczy, by Marcin miał chęć dalej grać w Waszyngtonie? Choć ma obowiązujący kontrakt, może się zwrócić do szefów o transfer, wówczas mógłby zostać wymieniony na innego gracza, a dotychczasową umowę honorowałby nowy klub.