Wreszcie w niedzielne popołudnie było wszystko. Blask sukcesu, jakim jest drugie miejsce drużyny niemieckiej (przegrali tylko z Austrią), w czym bardzo duża zasługa Schmitta. I ceremonia rozdawania nagród w broadwayowskim stylu.
U boku Martina Schmitta pojawiła się jego przyjaciółka (Schmitt wzbrania się przed słowem narzeczona) Patricia Steiner. Jest studentką, ma 21 lat. Nie jest lubiana przez rówieśniczki w Niemczech, bo usidliła jedną z najlepszych narciarskich partii na świecie. Szacuje się, że Schmitt, szczególnie dzięki kontraktom reklamowym, zarobił w czasie kariery około 5 milionów euro.
Steiner jest podobno z "czekoladowym Marcinem" od dwóch lat.
- Łudziłyśmy się, że Martin się odkocha. Przecież wcześniej nie miał żadnej dziewczyny na stałe. Podobnie jak Hannawald - mówią z westchnieniem rozżalenia dziewczęta w biurze prasowym mistrzostw świata w Oberstdorfie.
Sven pojawił się w Oberstdorfie i też nie sam. Ale nie z dziewczyną, tylko z siostrą. Można było zauważyć, że Hannawald coraz częściej się uśmiecha, oznak depresji nie widać.
Zmiany warty jednak nie było. W głównych rolach wystąpili Allen Iverson (30 l.) i Shaquille O'Neal (32 l.), którzy poprowadzili Wschód do pierwszego od 4 lat zwycięstwa nad Zachodem 125:115.
Iverson, najskuteczniejszy gracz NBA (29,8 pkt na mecz), tym razem poprzestał "zaledwie" na 15 punktach. Imponował za to kapitalnymi podaniami (10 asyst) i przechwytami, których miał aż 5. Lider Philadelphii wybrany został na najbardziej wartościowego zawodnika, ale gdyby o wartości gracza decydowały też zdolności aktorskie, poczucie humoru i umiejętność przyciągania uwagi, to bezkonkurencyjny byłby O'Neal.
"Shaq" zadowolił się tylko 12 punktami, ale zamiast popisowych wsadów Jamesa czy Vince'a Cartera, kibice zapamiętają pewnie głównie idiotyczne tańce i inne wygłupy olbrzymiego centra Miami Heat.