Kontrakt Coopera ze Śląskiem będzie obowiązywał do końca sezonu. Klub z Dolnego Śląska fatalnie zaczął rozgrywki (bilans 1–4) i szukał ostatnio wzmocnień. Jednym z nowych nabytków wrocławian poczynionych w ostatnich dniach jest też były reprezentant Polski Adam Waczyński. W przypadku Coopera chodzi o zmianę jakościową na kluczowej pozycji prowadzącego grę. – D.J. to standardowy model rozgrywającego. Bardzo przyda się naszej drużynie, dlatego jestem zadowolony, że dołącza do Śląska – skomentował pozyskanie nowego zawodnika trener Śląska Miodrag Rajković, cytowany przez klubowy portal.
Słynny koszykarz uderzył dziennikarza? Liga bada poważny incydent z udziałem gwiazdy
– Jest to gracz, który połączy grę podkoszowych z graczami obwodowymi, który może mieć specjalne połączenie z naszymi rzucającymi, znajdując im czyste pozycje do rzutów z dystansu. Pomoże nam nie tylko z asystami, ale także z dokładnością naszego ataku. Na ten moment są to moje oczekiwania i wierzę, że dobrze wpasuje się w nasz system – dodaje pełen nadziei szkoleniowiec wrocławian.
Cooper nigdy nie zagrał w NBA – poza ligą letnią – za to ma spore doświadczenie w ligach na Starym Kontynencie. Zaczynał od występów w Grecji, potem grał w Rosji, by wylądować na pięć lat we Francji i zdobyć w tym czasie m.in. nagrodę MVP sezonu w drużynie Pau Orthez. Później znowu zmienił klimat, najpierw na ukraiński, następnie izraelski, a w ostatnim czasie po raz kolejny wylądował we Francji. Do Śląska trafia z Chorale Roanne.
Robiącą największe wrażenie jego statystyką jest średnia asyst z ligi francuskiej – w ciągu sześciu spędzonych tam sezonów połowę spotkań zakończył z minimum 10 ostatnimi podaniami na mecz.
Cooper okazał się oszustem dopingowym
Kibice koszykówki doskonale pamiętają także Coopera z zupełnie innej strony. Amerykański koszykarz był bohaterem skandalu. Po popełnionym kuriozalnym przewinieniu został zdyskwalifikowany na dwa lata w sezonach 2018–20.
O co chodziło? Otóż w czasie gry w AS Monaco nagle opuścił klub w 2018 r. „z powodów rodzinnych”. Dopiero po jakimś czasie wyszło na jaw, że miało to związek z wpadką Amerykanina podczas kontroli antydopingowej. D.J. starał się w tym czasie o akces do reprezentacji Bośni i Hercegowiny i jako naturalizowany zawodnik musiał przejść stosowny test.
Kiedy poddano testom próbkę moczu koszykarza, na jaw wyszły szokujące wyniki. Nieoczekiwanie wykryto w nim substancję oznaczającą, że badany jest… w ciąży! W próbce pojawił się bowiem hormon hCG, czyli gonadotropina kosmówkowa – jednoznaczny sygnał świadczący o tym, że dana osoba spodziewa się dziecka.
I nie było żadnego błędu w badaniu. Wyszło na jaw, że Cooper dostarczył do badania mocz swojej narzeczonej. Wpadka tego rodzaju mogła nawet wywołać rozbawienie, ale sprawcy do śmiechu nie było na pewno: za to oszustwo został zdyskwalifikowany na 2 lata, do czerwca 2020 r.
O tym, że niebezpodstawnie bał się wyników kontroli, przekonały także późniejsze wypadki z jego udziałem. Bo gdy starał się o angaż w Stali Ostrów Wlkp., badanie krwi (dokonane już bez przekrętów) wykazało obecność zakazanych substancji. Czy w Śląsku będzie grzeczny?