Dla Marcina Gortata i jego Washington Wizards była to wyjątkowa przygoda. Mimo słabego początku sezonu część zasadniczą zakończyli na czwartym miejscu w tabeli Konferencji Wschodniej i awansowali do play-off, gdzie najpierw wyeliminowali Atalanta Hawks, a później trafili na Boston Celtics. I trzeba przyznać, że rywalizacja tych dwóch drużyn stworzyła kibicom mnóstwo emocji.
Zaczęło się od dwóch domowych zwycięstw Celtics. "Czarodzieje" u siebie doprowadzili do remisu po spotkaniach u siebie, ale po piątym meczu znów musieli odrabiać straty. I zrobili to skutecznie, bo o awansie do finału Konferencji Wschodniej miał zadecydować siódmy mecz w Bostonie. Faworytem byli gospodarze, a to przede wszystkim dlatego, że ich rywale słabiutko radzą sobie na wyjazdach. I choć ostatnie starcie w tej rywalizacji nie było może jednostronne na korzyść Celtics, to i tak zdołali oni dość zdecydowanie wygrać 115:105 i awansować.
Najwięcej punktów dla gospodarzy rzucił Isaiah Thomas (29 pkt), ale bohaterem meczu był rezerwowy podkoszowy Kelly Olynyk, który zanotował aż 26 "oczek", z czego 12 w niecałe cztery minuty. W zespole Wizards zawiodła największa gwiazda, czyli rozgrywający John Wall, a dobra gra Bradleya Beala (39 pkt) nie wystarczyła. Marcin Gortat choć był aktywny w obronie, to znów nie pokazał się w ataku notując tylko sześć punktów i 11 zbiórek.
W finale Konferencji Wschodniej Celtics zmierzą się z mistrzami NBA z poprzedniego sezonu - ekipą Cleveland Cavaliers. W Konferencji Zachodniej o miano najlepszej ekipy rywalizują Golden State Warriors i San Antonio Spurs.
Boston Celtics - Washington Wizards 115:105 (27:23, 26:32, 32:24, 30:26)