Zaczęło się od trójki Tony’ego Meiera, a goście potrafili dotrzymać kroku tylko do stanu 5:5. Rozpędzeni dwoma zwycięstwami we Wrocławiu „Wilki” wygrały pierwszą kwartę 24:18.Wspomagani przez komplet publiczność - 4,5 tys. widzów – szczecinianie nie zwalniali tempa. W dalszym ciągu skuteczny był Meier, a grę dobrze prowadził Andrzej Mazurczak. Po drugiej odsłonie przewaga „Wilków” wzrosła do czternastu punktów (44:30). W Śląsku ciężar brał na siebie Jeremiah Martin, z kolei reprezentacyjny rozgrywający Łukasz Kolenda popełnił kilka prostych błędów. Gospodarze nie pozwolili rywalom zbliżyć się na mniej niż 10 pkt, a z upływem czasu amerykańscy koszykarze Kinga pozwalali sobie na odrobinę szaleństwa w postaci efektownych wsadów.
Dopiero w czwartej minucie ostatniej kwarty Śląskowi udało się zmniejszyć stratę do ośmiu punktów, a po chwili do sześciu. Rzut za 3 pkt Bryce’a Browna sprawił, że gospodarze uspokoili sytuację. Samą końcówkę King rozegrał po mistrzowsku, nie dając żadnych szans obrońcom mistrzostwa Polski. Szczecinianie prowadzą już w finałowej rozgrywce 3:0, i żeby przejąć mistrzowskie berło, „Wilkom” brakuje tylko jednego zwycięstwa. Kolejny, czwarty mecz w najbliższy piątek również w Szczecinie. W dzisiejszym spotkaniu najwięcej punktów dla „Wilków” zdobył Brown – 20, a dla Śląska Justin Bibbs – 13.
Legia przełamała Stal, ale medalu nie będzie. "Zabrakło szczęścia i solidności"