Covidowe żniwo halowych ME w Toruniu. Polacy, Ukraińcy, teraz Holendrzy

Zaczęło się jeszcze przed czempionatem. Nie mogła w nim bronić mistrzowskiego tytułu na 60 m Ewa Swoboda. Ona zaraziła się jeszcze podczas treningów w OPO w Spale. Już w Toruniu, dzień przed startem pojawiły się aż cztery testy pozytywne u biegaczy polskiej sztafety męskiej 4x400 m. Zabrakło zastępców, by wystartować.

Belgijska płotkarka Eline Berings nie została dopuszczona do półfinałów biegu na 60 m przez płotki z powodu testu pozytywnego, którego wynik później okazał się fałszywy. Z kolei sztafeta żeńska Ukrainy 4x400 m wzięła udział w rywalizacji (5. miejsce), potem jednak poddana została przymusowej kwarantannie. Wirusa wykryto u Anny Ryżykowej, Kateryny Kłymiuk i rezerwowej Aliny Łohwynenko.

Kwarantannie w Polsce poddano też dwie zarażone osoby z ekipy Francji – nie byli to zawodnicy. Po powrocie do kraju koronawirusa wykryto u trzech kolejnych członków delegacji. Nazwisk nie podano.

Ekipy Wielkiej Brytanii i Irlandii znalazły się na 10-dniowej kwarantannie po powrocie do swoich krajów, bowiem w każdej z nich jedna osoba miały pozytywny wynik testu antywirusowego.

Teraz wirus dopadł ośmioro lekkoatletów holenderskich spośród 35, którzy stanęli na starcie. Testy wykonano już po powrocie do kraju, ale ekipa jest przekonana, że do zakażenia musiało dojść w Polsce.

- Niektórzy mają łagodne dolegliwości, a są one trochę podobne do grypy. Inni nie mają żadnych problemów – zadeklarował dyrektor techniczny tamtejszego związku, Ad Roskam.

Tymczasowy prezes federacji europejskiej EA, Bułgar Dobromir Karamarinow wyraził swój zachwyt sukcesem mistrzostw w Toruniu, ale dodał że trzeba wyciągnąć nauczkę z powodu liczby pozytywnych wyników na Covid-19.