To wywiad, który prawdopodobnie przejdzie do historii polskiego sportu. Nasi piłkarze ręczni udowodnili kolejny raz, że stanowią po prostu zgraną grupę silnych facetów, którzy na parkiecie oddają serducho i sprawiają, że serca kibiców rosną nawet podczas obserwowania porażek. Wyszomirski w Rio był niepokonany. Gladiator, który odbijał kolejne rzuty przeciwników. Turniej życia - tak można określić jego kolejne występy. Nic więc dziwnego, że po porażce z Niemcami nasz bramkarz był zwyczajnie rozbity. - Chcieliśmy walczyć. Pod koniec była jeszcze szansa na nawiązanie walki, ale nie wykorzystaliśmy tego - zaczął. A później wyrecytował słowa, które zapadły w pamięci: - Przychodzi w życiu człowieka taki czas, że dźwiga krzyż nasiąknięty bólem, cierpieniem, niespełnionymi marzeniami i brakiem radosnych perspektyw. Często ten krzyż nas przygniata. Ciężko jest wtedy wstać, ale ja ci mówię wstań i walcz. To twoje życie, twój największy skarb.
.@SzymonBorczuch w pełnej emocji rozmowie z @wyszomirski_16 po przegranej w meczu o brąz -> https://t.co/TyNtiPhszahttps://t.co/rWExlMfq3s
— TVP Sport (@sport_tvppl) 21 sierpnia 2016
Niestety, znalazł się też dureń, który dramat szczypiornistów postanowił wykorzystać dla własnej popularności. Marek Migalski. Kiedyś polityk. Później niespełniony pisarz, komentator sceny politycznej. No i bodaj jedyny facet w historii, który w głównym wydaniu wiadomości, tuż po przegranych wyborach, szukał roboty na wizji. Podpytywał nawet dziennikarzy.
Szczypiornista-idiota porównuje utratę medalu na IO do cierpienia Chrystysa na krzyżu. Prawica wyje z zachwytu. Idolo zaślepia. Wszystkich.
— Marek Migalski (@mmigalski) 21 sierpnia 2016
Na szczęście o Migalskim szybko zapomnimy. A Wyszomirski na lata pozostanie w pamięci Polaków. To przecież dla niego rodacy zarywali nocki i kibicowali biało-czerwonym na drodze do półfinału igrzysk olimpijskich.