- Jak się czujesz w roli światowej liderki? - zapytał "Super Express" po finale.
- Mam się tym szczycić? Nie ma co pompować balonika - zastrzegła się rekordzistka Polski. - Co będzie, to będzie. I nie ma też co biadać nad czymś, co jest prawdą. Pokazuję w tym roku, że z dołu mogę wejść do góry. W tamtym roku miałam najlepszy czas 7,21, a teraz 7,08.
- I będziesz faworytką, może nawet główną w halowych mistrzostwach Europy... - podpowiedzieli dziennikarze obecni na MP.
- Ale przecież do tego czasu mogę złamać nogę (śmiech). Po co pompować balonik? Wszystko jest możliwe. Gadanie o faworytach jest zbędne. Jak nie zdobędę medalu, będę tą najgorszą.
- Niedawno wyliczono ci premie za zwycięstwa w cyklu World Indoor Tour…
- Lepiej mówić o tym, że wygrałam ten cykl, niż że zarobiłam 30 tysięcy dolarów, bo zaglądanie komuś do portfela jest słabe. Cieszę się z tego, że jestem najszybsza na świecie, a nie z tych pieniędzy, których aż tyle nie będzie.
- Jak udało się poprawić wyjście z bloków, które w tym roku jest znacznie lepsze?
- Nie wiem, z czego się to wzięło. Nie ćwiczyłam tego specjalnie. Muszę już iść, bo czekają na mnie.