Słynny gest ma 40 lat. Stał się gestem sprzeciwu. Władysław Kozakiewicz prywatnie nie pokazuje „wała”

2020-07-30 8:34

Fruwał nad poprzeczką jak młody bóg. Zdobył złoty medal olimpijski pobił rekord świata. Ale moskiewska publiczność gwizdała w trakcie jego skoków. Podświadomie zareagował, gdy wyszły mu zwycięskie skoki. Lewe ramię spoczęło pod zgiętym prawym. Dwa razy. Równo 40 lat temu Władysław Kozakiewicz pokazał „wała” Związkowi Radzieckiemu. Kilkanaście dni później rozpoczęły się strajki na Wybrzeżu, z których zrodziła się „Solidarność”.

"Super Express”: - Co w pana pamięci pozostaje najmocniej z dnia 30 lipca 1980?
W. Kozakiewicz (67 l.): - W pamięci pozostaje przede wszystkim walka o złoty medal, zwyciestwo i jeden z najpiękniejszych konkursów w historii skoku o tyczce. Ale w moim życiu znacznie więcej zmieniło się z powodu tego gestu. Komuniści nie dali mi żyć i dlatego do dzisiaj mieszkam w Niemczech.
- A jak wspominają ten konkurs inni?
- Starsi pamiętają, ze to było zwycięstwo w igrzyskach. Młodsi raczej kojarzą mnie z „tym facetem od wała”.
- Gwizdy Rosjan bardzo panu przeszkadzały?
- Jestem człowiekiem przekornym, takim „kozakiem”. Jak ktoś mi robi wbrew, oddaję w dwójnasób. Nie lubię, gdy ktoś mną rządzi, stąd tytuł mojej biografii „Nie mówcie mi, jak mam żyć”. Zachowanie publiczności mnie nie stresowało, a dodawało adrenaliny. A „wała” pokazałem, bo jako zwycięzca czułem się mocny. Tylko dzisiaj irytuje mnie, że jestem może jedynym mistrzem olimpijskim, który zwyciężył, pobił rekord świata i został wygwizdany.
- Pański gest wywołał interwencję ambasadora ZSRR w Polsce, ale kara pana nie spotkała…
- Po igrzyskach nie. Ale przez pięć kolejnych lat rzucano mi w Polsce kłody pod nogi, właśnie za ten gest. A to zaginął mój służbowy paszport, a to zawieszono mnie w startach na pół roku, bo wróciłem dzień później z zagranicznego wyjazdu. A gdy wyjechałem w 1985 roku pojechałem z własnej inicjatywy na serię mityngów do Niemiec, po drugim starcie zostałem zawieszony jako zawodnik przez PZLA. W kraju zabrano mi mieszkanie, zablokowano konto i naliczono wielki podatek.
- Może żałuje pan tego gestu?
- Z pewnością nie. Jestem dumny, że coś nazywane jest moim nazwiskiem. I że wulgarne zachowanie zmieniło się w gest sprzeciwu.
- Pokazał pan kiedyś „gest Kozakiewicza” w życiu prywatnym?
- Nie pokazałem go ani przedtem ani potem. Podobne uczucia mogłem co najwyżej wypowiadać słowem, na przykład kończąc z kimś znajomość. Gest jest tylko na pokaz. Od tamtych igrzysk wykonuję go tylko do zdjęcia, jako wspomnienie.

* Władysław Kozakiewicz pokazał zwycięskie gesty wrogiej mu radzieckiej publiczności po pokonaniu wysokości 5,70 i 5,75 m. Srebrni medaliści Tadeusz Ślusarski i Konstantin Wołkow uzyskali po 5,65 m. A on pofrunął jeszcze po rekord świata – 5,78 m.

Najnowsze