Chodzi głównie o konkurencje wytrzymałościowe, a najwięcej podejrzanych to Rosjanie - aż 415 z 800. Ponad 80 procent medali zdobytych przez reprezentantów tego kraju mogło zostać zdobytych w niedozwolony sposób. Wiceliderem w tej niechlubnej klasyfikacji jest Kenia. Niestety, wśród dopingowiczów mogą być również Polacy - wątpliwości wzbudza 5 procent wyników testów krwi pobranej od naszych zawodników.
Afera dopingowa w lekkiej atletyce
We wstrząsającym raporcie podana jest lista lekkoatletycznych konkurencji, w których wywalczono najwięcej podejrzanych medali. Ranking otwiera bieg na 1500 m (29 krążków), a zaraz za nim są chód na 20 km (28), bieg na 800 m (16), 5000 m (15), 3000 km z przeszk. (15), 10 000 (15) i chód na 50 km (13).
Źródłem przecieku jest podobno osoba z Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) zaniepokojona skalą procederu i nieudolnością kontrolerów. Wykradła dane i przekazała je mediom.
- Jesteśmy zszokowani tymi liczbami i zarzutami. Jeżeli się potwierdzą, wstrząsną całym światem lekkoatletycznym - powiedział Craig Reedie, szef Światowej Agencji Antydopingowej (WADA), zapowiadając wnikliwą analizę ujawnionych danych.
Rosyjski minister sportu Witalij Mutko wyśmiał raport, przekonując, że cała afera jest elementem walki o władzę w IAAF.
- To jeden wielki nonsens - stwierdził.