Joanna Jóźwik wróciła do Polski bez medalu. Pierwsze trzy miejsca w finałowym wyścigu przypadły biegaczkom z Afryki. Były to: Caster Semenya z RPA (złoto), Francine Niyonsaba z Burundi (srebro) i Margaret Wambui z Kenii (brąz). Polka uważała, że rywalizacja z nimi nie ma najmniejszego sensu. Dlaczego?
- Koleżanki mają bardzo wysoki poziom testosteronu, zbliżony do męskiego, stąd ich wygląd i wyniki. Caster Semenya jest w tym sezonie nie do pobicia i jeżeli władze światowej federacji lekkoatletycznej nic z tym nie zrobią, nie przywrócą dopuszczalnego limitu testosteronu we krwi, to wciąż będzie nie do pokonania - komentowała na gorąco Jóźwik.
Część osób źle zrozumiało polską zawodniczkę. Pojawiły się wpisy, że dyskryminuje rywalki ze względu na kolor skóry, co oczywiście jest wielką bzdurą. Jóźwik nie chciała pozostawić jednak żadnych niedomówień i dokładnie wyjaśniła swoją ostrą wypowiedź wpisem na Facebooku.
- Każdy kto mnie chociaż odrobinę zna, wie doskonale, że jestem osobą otwartą na wszystkich ludzi i mam wielu przyjaciół w rożnych krajach na całym świecie, a wszelkie dyskryminacje są mi zupełnie obce - napisała lekkoatletka dodając, że jej rywalki wygrały medale zgodnie z regulaminem, choć niektóre zasady są kontrowersyjne. Cały wpis możecie przeczytać poniżej.