"Super Express": - Jak trafiłeś do pchania kulą?
Konrad Bukowiecki: - Przez kilka ładnych lat uprawiałem pływanie. Ale nie odnosiłem w nim sukcesów ogólnopolskich. A spotykałem się z chłopakami, którzy trenowali pchnięcie kulą. Poszedłem z nimi na trening i tak już zostało. Czasem trochę tęsknię za wodą, ale kocham pchnięcie kulą. To idealny sport dla mnie. Nie dość, że mogę być najlepszy, to jeszcze nie muszę przestrzegać diety i zastanawiać się, czy mogę coś zjeść, czy nie. Choć oczywiście jem w granicach rozsądku. Trudniej zrzucić wagę niż przybrać (śmiech).
- Ile bierzesz na klatę w siłowni?
- W siłowni trenuję trzy razy w tygodniu. Podnoszę spore ciężary, dlatego używam specjalnej poduszki, która chroni mostek i pozwala, żeby wyciskanie było dynamiczne. Moje rekordy? Na klatę biorę 240 kg (z poduszką). Martwy ciąg - 280 kilo.
- Kiedy pchniesz 22 metry?
- Oczywiście to wielkie marzenie, ale jestem realistą. Wiem, że... jeszcze nie teraz.
- Myślisz o tym, co będzie po karierze sportowej?
- Nie będę pchał kuli przez całe życie. Dlatego poszedłem na studia, jestem na pierwszym roku. Bezpieczeństwo wewnętrzne to dobry kierunek, zwłaszcza dla osób, które myślą o przyszłości w służbach mundurowych.
- Masz teraz dziewczynę?
- Na razie nie, ale będę pamiętał, żeby odwiedzić Chełmno, miasto zakochanych (śmiech).