Publiczność zamarła, słysząc jak Kozakowska mówi ze spokojem do kamery, co ją spotkało w młodości. W "Mistrzyniach" (wyprodukowanych przez Papaya Films, tych samych ludzi, którzy tworzyli dokumenty o m.in. Robercie Lewandowskim i Wojciechu Szczęsnym) mówi z wręcz szokującym spokojem w głosie. O strachu przed życiem we własnym domu, gdzie wręcz polował na nią jej ojczym. – Wróciłam z pucharem, a on krzyknął, że nie będę nigdy biegać i wbił mi siekierę w kolano – wyznała. Po latach stara się czerpać z tej tragedii siłę do życia. – To lekcje doświadczeń. Teraz, gdy jestem dorosła, cenię je bardzo. Były ciężkie, ale mnie ukształtowały, dały ogromną siłę, ukształtowały mój charakter i to kim jestem. Dały mi wewnętrzną moc. Jestem jak skrzydła motyla. Tylko czas może mnie pokonać – mówi z dumą Kozakowska.
ZOBACZ: To będzie punkt kulminacyjny dla Lecha? Marcin Żewłakow nie ma wątpliwości
"Te rany dalej są"
Od kilku lat zmaga się z neuroboreliozą stawowo-mózgową, a także cierpi na endometriozę. Mówi, że wszystkie straszne historie, o których opowiada w wywiadach i dokumencie "Mistrzynie"... – Ale to tylko "okruszki" tego, co mnie spotkało. Tych zgliszczy i ran zabliźnionych. Te rany dalej są – tłumaczy. – Moim celem było dać siłę młodzieży i wszystkim tym, którzy mieli trudne dzieciństwo. Tym, co uważają, że nie ma dla nich miejsca na tym świecie. Chciałabym po prostu być tą osobą, która da to świadectwo – tłumaczy Kozakowska.
Sobie i polskim kibicom dała już sporo radości. W pięknym stylu sięgnęła po złoty medal igrzysk paralimpijskich w rzucie maczugą w Tokio. Rzuciła wtedy maczugą na odległość ponad 28 metrów. W Paryżu powtórzyła sukces, lecz złoto odebrano jej z powodu protestu brazylijskiej federacji. Dotyczył nieprawidłowych parametrów sprzętu, a konkretnie chodziło o... o poduszkę pod głową Róży.
ZOBACZ: Hejtował siatkarki i został namierzony. Sąd właśnie wydał prawomocne orzeczenie
Podniesie się znowu
Nie zamierza się jednak poddawać. – Znów stanę na dnie oceanu i zacznę od nowa marzyć o dotknięciu gwiazd. Zrobiłam to raz, myślę, że uda się i drugi. Ja już nic nie muszę, ale ja mogę i chcę. Tak na luzie. Chcę dać siłę innym i pokazać, że jeszcze jest szansa, że to nie jest koniec. To co było w Paryżu, to nie jest porażka. To jest tylko nowe doświadczenie, z którego muszę wyciągnąć wnioski – tłumaczy Róża Kozakowska, dodając ważną historię: Moich przyjaciół syn cierpi na depresję. Był w ciężkim stanie, a ja z nim rozmawiałam godzinami. Rozumiałam go świetnie, bo sama chorowałam. Sama choruję, sama się leczę, choć nie widać tego. Choć sama miewam duże problemy, to powiedziałam, że jak go wyciągnę, to będzie dla mnie cud. I udało mi się! Dziś ten chłopiec studiuje. Jest szczęśliwy. Dał radę. Uwierzył w siebie. Mówiłam, żeby powtarzał coś pięknego: w jego słabości jest największa siła. To w niej się ona kryje. I ta wiara.
ZOBACZ: Adrian Siemieniec zapowiada na finiszu sezonu. To cel Jagiellonii